środa, 23 października 2013

Historia Birkarta cz. III

Shiemi uważnie przyglądała się nowemu nabytkowi. Szczypała dziewczynę w boki w poszukiwaniu tłuszczyku. Przeczesywała jej włosy w poszukiwaniu wesz. Łapała ją za cycki, uważnie badając ich strukturę. Ściskała za sutki. Musiała przyznać, że ta młoda dama ma gładką, mlecznobiałą skórę i niczego sobie cerę. A przy badaniu nawet nie zadrżała, dzielna dziewczyna. Shiemi pozostało tylko zanurzenie palców w jej intymności. Jęknęła. Obie jęknęły. W duchu burdelmama sklęła się za brak profesjonalizmu, ale uczucie jakie ją przeszło było intensywne i wszechogarniające. Nie czuła czegoś takiego od wielu, wielu lat. Była zadowolona.
Klasnęła w dłonie. Od razu przybiegły dwie służące, niosące balię wody.
— Umyjcie ją, wyczeszcie, przygotujcie. Zresztą wiecie co robić dziewczęta. Już, już szybciutko niedługo zjawią się pierwsi klienci- powiedział i wyszła.
Dziewczyna udając, że bawi się lokiem, uśmiechnęła się. Nie na tyle szeroko by służki mogły to dostrzec.

W Pałacu Sułtana uczta trwała najlepsze. Zajadano się smażoną szarańczą i pszennymi plackami. Stół obfitował we wszystkie kolory tęczy- pomarańcze, cytryny, figi, bakłażany, kukurydze, groszki i fasola piętrzyły się niczym pasma górskie. Wszelkiej maści alkohole wlewano sobie do gardeł. Panował ogólny nastrój wesołości i podniecenia. Dworzanie skrzętnie wykorzystywali każdą okazję, by kosztować frykasy ze stołu władcy imperium. Damy bez wstydu pogryzały chrupkie, smażone robactwo nabierając je garściami. W niczym nie ustępowały mężczyznom, a juz na pewno nie w ilości spożywanego wina. Pary rzucały sobie ukradkowe spojrzenia. Niektórzy mężczyźni sprawdzali jędrność pośladków służących. Parę kobiet chwaliło się miękkością swych piersi przed ucztującymi. Dwie lub trzy nawet nie ukrywały, że się masturbują. Wszystko było na dobrej, prostej drodze ku zwyczajowej orgii.
Jedynie Sulejman IV nie podzielał humoru swoich poddanych. Widziała to jego małżonka Adina, która jadła mniej niż zazwyczaj, rzadziej też odzywała się do męża. Zaraz po niej w sytuacji rozeznała się pierwsza konkubina sułtana, kobieta nieprzejednana w swej urodzie i kurczowo trzymająca się swojej pozycji, mocno zachwianej przez znacznie młodsze dziewczęta. Jasmine, córka Sulejmana zdawała sobie sprawę z grobowego nastroju ojca, ale za nic sobie miała humory rodziciela. Plotkowała z damami dworu, pozwalała się zabawiać obecnemu na uczcie dowódcy gwardii pałacowej Ahmedowi. Bezwstydnie żartowała i chichotała. Do czasu, gdy do sułtana podeszła jedna ze służek i wyszeptała coś do ucha. Wtedy Sulejman IV zaczerwienił się niby rak i odszedł do stołu wyraźnie niezadowolony. Jasmine opamiętała się.
Sułtan poszedł za służącą do jednego z licznych urzędniczych gabinetów, teraz pustego. Czekał tam na niego generał armii imperialnej Salim i maghribi Aldaraia. Sprawa była poważna.
Zarówno generał jak i czarodziejka skłonili głowy w geście szacunku.
— Wiadomo już coś w sprawie kielicha?- warknął Sulejman.
— Obawiam się, że sytuacja jest bardziej skomplikowana niż przewidywaliśmy- odpowiedziała Aldaraia- istnieje ryzyko, że puchar został przechwycony przez drugą stronę o której istnieniu do dziś nie mieliśmy pojęcia.
— Powiedz, do kurwy nędzy, co się stało?- teraz sułtan już wrzeszczał.
— Najłaskawszy panie, przesłuchiwałem dziś pewnego człowieka, Gerianina, który rzekomo nie ma ze sprawą nic wspólnego- zaczął generał Salim.
— Co mnie obchodzi jakiś Gerianin? Pies go jebał! Gdzie kielich?
— Według mojego rozeznania- wtrąciła się magiczka- ten człowiek to owiany sławą Birkart Wędrowiec. Tam gdzie się pojawia, zawsze dochodzi do incydentów.
— Birkart Wędrowiec? Coś planuje? Co ton może wiedzieć o kielichu?
— Pucharze- poprawiła Aldaraia.
— Może nie wiedzieć nic- rzucił generał- Ale przybył z karawaną, która miała dostarczyć cenne precjozum w twe ręce. Miałem pewne wątpliwości co do jego osoby więc kazałem go śledzić.
— I czego się dowiedzieliśmy? Znaleźliście jego kryjówkę? Gdzie schował mój skarb?- dopytywał się zniecierpliwiony Sulejman.- No słucham!
— Po powrocie do hotelu zaczął spisywać notatki.
— To ci dopiero nowina! Mag potrafiący pisać. Rzeczywiście podejrzany z niego osobnik!- zaśmiewał się sułtan.
— On pisał za pomocą magii- wyjaśnił Salim.
— O żeż w kurwę jebany!- na twarzy władcy największego imperium na kontynencie malował się strach.- Jest magiem-twórcą?
— Doradzam ostrożność- poleciła Aldaraia- po zdradzie Vazotasa siły magiczne w szeregach armii imperium znacznie osłabły. Nie możemy ryzykować w centrum miasta walki z kimś tak potężnym. Powinniśmy zaangażować naszych skrytobójców.
— Wykluczone, potrzebny jest nam żywy. Musimy dowiedzieć się gdzie jest puchar, czy kielich czy jak to tam zwiecie- odparł generał.- I to po cichu.
— Myślicie, że wie?- sułtan ściszył głos.
Generał i maghribi wymienili spojrzenia.
— Tak- odpowiedzieli chórem.

W zamtuzie "Pustynne Igraszki" panowała nie mniejsza rozpusta niż w Pałacu Sułtana. Na samym wejściu powitały Birkarta krzyki i jęki rozkoszy, dochodzące z każdego zakątka przybytku. W powietrzu unosił się zapach olejków, perfum i afrodyzjaków. Atmosfera w lokalu zdawała się onieśmielać bezpruderyjnością. Jednocześnie podsycała tlący się w ogień pożądania.
Po chwili do nowego klienta podeszły dwie amisztrajskie bliźniaczki o włosach czarnych jak heban i piersiach niczym wielbłądzie garby. Aż po ciele Birkarta przeszły dreszcze podniecenia. Filigranowe osóbki chwyciły jego dłonie i powiodły w głąb izby do miejsca gdzie na wśród wielkich i puszystych poduszek siedziała właścicielka przybytku. Mimo swojego wieku uchodziła za okaz orientalnej urody. Kruczoczarne włosy trzymała zwinięte w kok, a wargi zdawała się zawsze trzymać w grymasie uśmiechu. Birkart zdążył poznać niejedną burdelmamę, niektóre nawet dogłębnie, dlatego stwierdził, iż ma do czynienia z kobietą interesu, taką przy której komplementy nie gwarantują obniżki ceny. Podszedł do niej śmiałym krokiem, ujął dłoń i złożył pocałunek pełen szacunku. Matrona zmierzyła wzrokiem dżentelmena i skinęła głową na znak aprobaty. Birkart usiadł na poduszkach. Sprawiło to niemały problem komuś o jego gabarytach.
— Gość w dom, bóg w dom jak to mawiają na zachodzie. Jestem Shiemi, właścicielka przybytku. W czym możemy ci służyć, szlachetny panie?
— Interesuje mnie seks.
— Nie owijacie w bawełnę, co? Mam bardzo bogatą ofertę, do wyboru do koloru! Interesują cię dziewice? Mam na stanie, parę słodkich ud gotowych oddać się twej woli.
Birkart przerwał gestem ręki.
— Myślałem raczej, o kimś z większym doświadczeniem i polotem. Dziewczynę zdolną dostarczyć mi niezapomnianych ekscytacji.
— Hoho! Wiemy czego chcemy!- ucieszyła się burdelmama. - Nieszczególnie lubię cackających się romantyków, co to im bez miłości nie staje- to powiedziawszy zasłoniła usta i zaśmiała się perliście.
— Czego jak czego, ale cackania nie można mi zarzucić. I problemów z impotencją- odpowiedział Birkart rzucając szelmowskie spojrzenie.
Shiemi machnęła ręką i z udawanym onieśmieleniem odwróciła głowę, skrywając rozbawienie.
— Tym lepiej, tym lepiej- stwierdziła po czym wiedziona zdrożną ciekawością zbadała swymi dłońmi muskuły gościa. Powoli przesuwała się po jego przedramieniu, doszła do bicepsa i tricepsa wielkich jak góry, a zarazem przyobleczonych w delikatną, gładką skórę. Burdelmama z zadowolenia przygryzła krwistoczerwone wargi i z pożądaniem spojrzała na Birkarta. Ech gdybym nie była taka stara- pomyślała. Następnie zamruczała przeciągle utrzymując wzrok na jego klatce piersiowej gdzie teraz zawędrowała jej dłoń. Delikatnie go odepchnęła, czemu się poddał, ale nie upadł na poduszki, jak to sobie wyobraziła.
— Mhm. Chyba mam kogoś w sam raz dla pana- klasnęła w dłonie i zaraz znalazły się przy niej bliźniaczki. Szepnęła coś jednej z nich do ucha- Poproszę za Aishą i Tyshą, zaprowadzą pana do pokoju, gdzie zostaną zaspokojone pańskie potrzeby.
Gdy tylko Birkart usłyszał te słowa wyciągnął mieszek pełen złota i położył go w dłoni rozmówczyni. Z radością zauważył, że się uśmiechnęła. Pozwoli się poprowadzić bliźniaczkom do łoża. Myśl o byciu prowadzonym przez słodkie amisztrajki o filigranowych dłoniach do łożnicy satysfakcjonowała Birkarta. A noc była jeszcze młoda.

Razem weszli na drugie piętro przybytku. I wkroczyli przez zawieszone w drzwiach korale do małego pokoju z przygotowanym posłaniem i zapalonymi świeczkami. Dziewczyny śmiejąc się radośnie zostawiły Birkart samego. Na odchodnym pocałowały go w policzki. Jakże był kontent z faktu, iż się ogolił!
Po chwili dołączyła doń piękność jakiej niewielu mogło oglądać. Zdawała się być ezoteryczną postacią z innego wymiaru. Jej mlecznobiała karnacja kontrastowała z lekkim półmrokiem jaki panował w pokoju. Weszła powoli, by mógł nacieszyć się rytmicznym ruchem jej piersi, kołysaniem bioder, perfekcyjnym kształtem ciała. Jej zapach oszałamiał.
Birkart poruszył się z niesamowitą prędkością. W jednej chwili siedział na łóżku, a w następnej już obejmował dziewczynę i przywierał wargami do jej warg, będących miodem dla jego duszy. Przyparł ją do ściany zapamiętale całując. Chłonął czysty erotyzm jaki uderzał weń z jej ciała. Ona zwiększyła jego pożądanie i sprawnym ruchem ściągnęła z Birkarta kamizelkę. Ten nie mogąc wytrzymać napięcia równie zręcznie ściągnął spodnie. To wtedy wepchnęła go na łoże i skoczyła nań niczym tygrysica.
Z fanatyczną czcią oddali się rytuałowi namiętności, podsycając podniecenie do granic wytrzymałości i stopniowo je zaspokajając. Z początku powoli jakby cieszyli się nawzajem sobą, następnie coraz szybciej i szybciej dawali upust żądzy rozpalającej każde komórki ich ciał do czerwoności. Nieubłaganie zmierzali do finału. Na kilka chwil przed końcem mag zorientował się, że coś jest nie tak.
Potworny grzmot wydarł się z ciała Birkarta i jako słup niebieskiego światła wystrzelił w dziewczynę. Po paru sekundach w dachu pomieszczenia ziała dziura. Birkart za jednym zamachem pozbył się zamachowcy jak i nasienia. Cieszył go taki obrót sprawy.
Dźwignął się z łoża i sięgnął ręką po spodnie. Ostrze rzuconego noża drasnęło mu policzek. Birkart momentalnie oprzytomniał. Elissa stała przy ścianie cała i zdrowa, w dodatku miała przy sobie komplet noży do rzucania. Momentalnie przywołał pioruny do rąk i stworzył z nich tarczę. Kolejne ataki nie przyniosły efektu, dlatego zabójczyni wyciągnęła ze skrytki długie zakrzywione ostrze i wyskoczyła w kierunku maga. Birkart natychmiast zmienił tarczę z piorunów w elektrycznego węża, który błyskawicznie oplótł jej nogi i eksplodował. Asasynka straciła na chwilę równowagę, a gdy tylko ją odzyskała cięła od prawej. Mag zdążył otulić się błyskawicami niczym płaszczem. Gdy tylko ostrze zetknęło się z ochronną powłoką, prąd przeszył miecz i poraził kobietę. Birkart ratował się ucieczką i zgromadziwszy grzmoty w podeszwach stóp wyskoczył przez dziurę w dachu. W tej samej chwili Elissa odrzuciła bezużyteczną już broń i wyciągała sztylety spod łóżka. Następnie ruszyła w pościg.
Birkart na nią czekał. Uderzył pięścią przyobleczoną w magiczne pioruny kiedy jeszcze była w powietrzu. Wstrząs zdołał odrzucić Elissę tylko na kilka stóp.
— To niepodobne do barbarzyńców,by atakować skrytobójczo jak tchórz- powiedział Birkart, przyjmując bojową postawę jaką nauczyli go wojownicy z plemienia T'chaku- w szerokim rozkroku z lewą dłonią wskazującą na przeciwnika i prawą, zaciśniętą w pięść na wysokości biodra.
Nie liczył na odpowiedź. Zabójczyni w jednej chwili doskoczyła do niego i zamachnęła się w próbie wbicia sztyletu w jego ramię. Birkart zaatakował brzuch otwartą dłonią wywołując błyskawice z dłoni. Elissa pod wpływem uderzenia zgięła się wpół. Zacisnęła zęby w grymasie bólu i instynktownie odbiła się do przodu zaypując przeciwnika gradem sztychów i pchnięć, których z łatwością unikał.
— Jesteś bardziej odporna na magię niż większość barbarzyńców co?- mag pochwalił asasynkę.- Nie działają na ciebie zaklęcia twórcy, muszę przyznać, jestem zaskoczony- ciągnął dalej omijając kolejne zaciekłe ciosy. W końcu odskoczył do tyłu wskakując na dach sąsiedniego budynku.
— Co powiesz na to?- wyciągnął w jej kierunku lewą rękę i wystrzelił z niej magiczne kręgi złożone z run. Ustawiły się jeden po drugim od największego do najmniejszego, wiszącego tuż przy zabójczyni. Powietrze zadrżało, wypełniło się zapachem ozonu, a energia przeleciała od Birkarta do Elissy w błękitnym błysku rozdzierającym przestrzeń.
Tego zaklęcia asasynka nie uniknęła. Piorun uderzył ją w lewą część korpusu, rozrywając tkankę. W miejscu, gdzie znajdowała się jej lewa nerka, kawałek śledziony i apetyczna krągłość ziała dziura. Na twarzy barbarzynki malowało się zarówno bezbrzeżne zaskoczenie jaki i przerażenie. Zatoczyła się i upadła w zaułek za "Pustynnymi Igraszkami".
Birkart nagi i spocony z wysiłku skonstatował, że noce w Amisztarze są wyjątkowo zimne. Przeskoczył ponownie na dach zamtuza, przebiegł przez całą jego długość i spojrzał w dół, ale ciała już nie było.
— Cholera, jak w tych durnych powieściach!- mruknął do siebie i zeskoczył przez dziurę do swojego pokoju. Przebrał się i zszedł na dół nie zważając na reakcje klienteli i pracownic. Podszedł do burdelmamy i rzucił kieskę ze złotem.
— To powinno pokryć straty- stwierdził po czym opuścił lokal w pośpiechu.
Przy wyjściu czekał na niego tłumek wścibskich gapiów rozprawiających o zajściu z nieskrywaną trwogą. Birkartowi nie pozostało nic innego jak udawanie zamroczonego alkoholem, zadowolonego z siebie klienta burdelu. Wytoczył się za próg z miną półgłówka bełkocząc w pijackim widzie. Obywatele Amisztaru natychmiast usunęli się z drogi wielkiemu jak góra mężczyźnie, w dodatku schlanemu w trzy dupy. Nikt nawet nie zorientował się, że nie cuchnie od niego alkoholem. To znacznie ułatwiło Birkartowi ucieczkę z miejsca zbrodni. Za chwilę będzie się tam roiło od straży, wojska i magów. Gdy znalazł się jakieś dziesięć stóp od tłumu puścił się szaleńczym pędem w kierunku hotelu.
Po dotarciu na miejsce zaskoczył go brak zdziwienia wśród klienteli lokalu. Nikt nie zadawał pytań o huki i trzaski z nieodległej Dzielnicy Czerwonych Latarni. Birkart był jak duch. Poczuł się urażony, ale los mu sprzyjał. Ruszył w kierunku swojego pokoju. Żelaznym kluczem otworzył drzwi. Na spotkanie jego gardłu ruszyło ostrze sztyletu. Na nieszczęście napastnika mag przewidział skrytobójczy atak. Złapał skrytobójcę za przegub, wszedł do pokoju, przyoblekł prawą rękę w błyskawice i uderzył w kark zabójcy. Krew zaplamiła ścianę a głowa odbiła się od ściany i upadła na stoliczku. Birkart zabrał torbę ze swoim dobytkiem, zmienił spodnie i kamizelkę, mokre od potu i wyskoczył przez okno prosto na ulicę.
Ruszył w kierunku najbliższego zaułka. Odbił się od ściany jednego budynku i wskoczył na dach z kocią zwinnością. Czekała go długa droga do Pałacu Sułtana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz