Shiemi
uważnie przyglądała się nowemu nabytkowi. Szczypała dziewczynę
w boki w poszukiwaniu tłuszczyku. Przeczesywała jej włosy w
poszukiwaniu wesz. Łapała ją za cycki, uważnie badając ich
strukturę. Ściskała za sutki. Musiała przyznać, że ta młoda
dama ma gładką, mlecznobiałą skórę i niczego sobie cerę. A
przy badaniu nawet nie zadrżała, dzielna dziewczyna. Shiemi
pozostało tylko zanurzenie palców w jej intymności. Jęknęła.
Obie jęknęły. W duchu burdelmama sklęła się za brak
profesjonalizmu, ale uczucie jakie ją przeszło było intensywne i
wszechogarniające. Nie czuła czegoś takiego od wielu, wielu lat.
Była zadowolona.
Klasnęła
w dłonie. Od razu przybiegły dwie służące, niosące balię wody.
—
Umyjcie ją, wyczeszcie, przygotujcie. Zresztą wiecie co robić
dziewczęta. Już, już szybciutko niedługo zjawią się pierwsi
klienci- powiedział i wyszła.
Dziewczyna
udając, że bawi się lokiem, uśmiechnęła się. Nie na tyle
szeroko by służki mogły to dostrzec.
W
Pałacu Sułtana uczta trwała najlepsze. Zajadano się smażoną
szarańczą i pszennymi plackami. Stół obfitował we wszystkie
kolory tęczy- pomarańcze, cytryny, figi, bakłażany, kukurydze,
groszki i fasola piętrzyły się niczym pasma górskie. Wszelkiej
maści alkohole wlewano sobie do gardeł. Panował ogólny nastrój
wesołości i podniecenia. Dworzanie skrzętnie wykorzystywali każdą
okazję, by kosztować frykasy ze stołu władcy imperium. Damy bez
wstydu pogryzały chrupkie, smażone robactwo nabierając je
garściami. W niczym nie ustępowały mężczyznom, a juz na pewno
nie w ilości spożywanego wina. Pary rzucały sobie ukradkowe
spojrzenia. Niektórzy mężczyźni sprawdzali jędrność pośladków
służących. Parę kobiet chwaliło się miękkością swych piersi
przed ucztującymi. Dwie lub trzy nawet nie ukrywały, że się
masturbują. Wszystko było na dobrej, prostej drodze ku zwyczajowej
orgii.
Jedynie
Sulejman IV nie podzielał humoru swoich poddanych. Widziała to jego
małżonka Adina, która jadła mniej niż zazwyczaj, rzadziej też
odzywała się do męża. Zaraz po niej w sytuacji rozeznała się
pierwsza konkubina sułtana, kobieta nieprzejednana w swej urodzie i
kurczowo trzymająca się swojej pozycji, mocno zachwianej przez
znacznie młodsze dziewczęta. Jasmine, córka Sulejmana zdawała
sobie sprawę z grobowego nastroju ojca, ale za nic sobie miała
humory rodziciela. Plotkowała z damami dworu, pozwalała się
zabawiać obecnemu na uczcie dowódcy gwardii pałacowej Ahmedowi.
Bezwstydnie żartowała i chichotała. Do czasu, gdy do sułtana
podeszła jedna ze służek i wyszeptała coś do ucha. Wtedy
Sulejman IV zaczerwienił się niby rak i odszedł do stołu wyraźnie
niezadowolony. Jasmine opamiętała się.
Sułtan
poszedł za służącą do jednego z licznych urzędniczych
gabinetów, teraz pustego. Czekał tam na niego generał armii
imperialnej Salim i maghribi Aldaraia. Sprawa była poważna.
Zarówno
generał jak i czarodziejka skłonili głowy w geście szacunku.
—
Wiadomo już coś w sprawie kielicha?- warknął Sulejman.
—
Obawiam się, że sytuacja jest bardziej skomplikowana niż
przewidywaliśmy- odpowiedziała Aldaraia- istnieje ryzyko, że
puchar został przechwycony przez drugą stronę o której istnieniu
do dziś nie mieliśmy pojęcia.
—
Powiedz, do kurwy nędzy, co się stało?- teraz sułtan już
wrzeszczał.
—
Najłaskawszy panie, przesłuchiwałem dziś pewnego człowieka, Gerianina, który rzekomo nie ma ze sprawą nic wspólnego- zaczął
generał Salim.
—
Co mnie obchodzi jakiś Gerianin? Pies go jebał! Gdzie kielich?
—
Według mojego rozeznania- wtrąciła się magiczka- ten człowiek to
owiany sławą Birkart Wędrowiec. Tam gdzie się pojawia, zawsze
dochodzi do incydentów.
—
Birkart Wędrowiec? Coś planuje? Co ton może wiedzieć o kielichu?
—
Pucharze- poprawiła Aldaraia.
—
Może nie wiedzieć nic- rzucił generał- Ale przybył z karawaną,
która miała dostarczyć cenne precjozum w twe ręce. Miałem pewne
wątpliwości co do jego osoby więc kazałem go śledzić.
—
I czego się dowiedzieliśmy? Znaleźliście jego kryjówkę? Gdzie
schował mój skarb?- dopytywał się zniecierpliwiony Sulejman.- No
słucham!
—
Po powrocie do hotelu zaczął spisywać notatki.
—
To ci dopiero nowina! Mag potrafiący pisać. Rzeczywiście
podejrzany z niego osobnik!- zaśmiewał się sułtan.
—
On pisał za pomocą magii- wyjaśnił Salim.
—
O żeż w kurwę jebany!- na twarzy władcy największego imperium na
kontynencie malował się strach.- Jest magiem-twórcą?
—
Doradzam ostrożność- poleciła Aldaraia- po zdradzie Vazotasa siły
magiczne w szeregach armii imperium znacznie osłabły. Nie możemy
ryzykować w centrum miasta walki z kimś tak potężnym. Powinniśmy
zaangażować naszych skrytobójców.
—
Wykluczone, potrzebny jest nam żywy. Musimy dowiedzieć się gdzie
jest puchar, czy kielich czy jak to tam zwiecie- odparł generał.- I
to po cichu.
—
Myślicie, że wie?- sułtan ściszył głos.
Generał
i maghribi wymienili spojrzenia.
—
Tak- odpowiedzieli chórem.
W
zamtuzie "Pustynne Igraszki" panowała nie mniejsza
rozpusta niż w Pałacu Sułtana. Na samym wejściu powitały
Birkarta krzyki i jęki rozkoszy, dochodzące z każdego zakątka
przybytku. W powietrzu unosił się zapach olejków, perfum i
afrodyzjaków. Atmosfera w lokalu zdawała się onieśmielać
bezpruderyjnością. Jednocześnie podsycała tlący się w ogień
pożądania.
Po
chwili do nowego klienta podeszły dwie amisztrajskie bliźniaczki
o włosach czarnych jak heban i piersiach niczym wielbłądzie garby.
Aż po ciele Birkarta przeszły dreszcze podniecenia. Filigranowe
osóbki chwyciły jego dłonie i powiodły w głąb izby do miejsca
gdzie na wśród wielkich i puszystych poduszek siedziała
właścicielka przybytku. Mimo swojego wieku uchodziła za okaz
orientalnej urody. Kruczoczarne włosy trzymała zwinięte w kok, a
wargi zdawała się zawsze trzymać w grymasie uśmiechu. Birkart
zdążył poznać niejedną burdelmamę, niektóre nawet dogłębnie,
dlatego stwierdził, iż ma do czynienia z kobietą interesu, taką
przy której komplementy nie gwarantują obniżki ceny. Podszedł do
niej śmiałym krokiem, ujął dłoń i złożył pocałunek pełen
szacunku. Matrona zmierzyła wzrokiem dżentelmena i skinęła głową
na znak aprobaty. Birkart usiadł na poduszkach. Sprawiło to niemały
problem komuś o jego gabarytach.
—
Gość w dom, bóg w dom jak to mawiają na zachodzie. Jestem Shiemi,
właścicielka przybytku. W czym możemy ci służyć, szlachetny
panie?
—
Interesuje mnie seks.
—
Nie owijacie w bawełnę, co? Mam bardzo bogatą ofertę, do wyboru
do koloru! Interesują cię dziewice? Mam na stanie, parę słodkich
ud gotowych oddać się twej woli.
Birkart
przerwał gestem ręki.
—
Myślałem raczej, o kimś z większym doświadczeniem i polotem.
Dziewczynę zdolną dostarczyć mi niezapomnianych ekscytacji.
—
Hoho! Wiemy czego chcemy!- ucieszyła się burdelmama. -
Nieszczególnie lubię cackających się romantyków, co to im bez
miłości nie staje- to powiedziawszy zasłoniła usta i zaśmiała
się perliście.
—
Czego jak czego, ale cackania nie można mi zarzucić. I problemów z
impotencją- odpowiedział Birkart rzucając szelmowskie spojrzenie.
Shiemi
machnęła ręką i z udawanym onieśmieleniem odwróciła głowę,
skrywając rozbawienie.
—
Tym lepiej, tym lepiej- stwierdziła po czym wiedziona zdrożną
ciekawością zbadała swymi dłońmi muskuły gościa. Powoli
przesuwała się po jego przedramieniu, doszła do bicepsa i tricepsa
wielkich jak góry, a zarazem przyobleczonych w delikatną, gładką
skórę. Burdelmama z zadowolenia przygryzła krwistoczerwone wargi i
z pożądaniem spojrzała na Birkarta. Ech gdybym nie była taka
stara- pomyślała. Następnie zamruczała przeciągle utrzymując
wzrok na jego klatce piersiowej gdzie teraz zawędrowała jej dłoń.
Delikatnie go odepchnęła, czemu się poddał, ale nie upadł na
poduszki, jak to sobie wyobraziła.
—
Mhm. Chyba mam kogoś w sam raz dla pana- klasnęła w dłonie i
zaraz znalazły się przy niej bliźniaczki. Szepnęła coś jednej z
nich do ucha- Poproszę za Aishą i Tyshą, zaprowadzą pana do
pokoju, gdzie zostaną zaspokojone pańskie potrzeby.
Gdy
tylko Birkart usłyszał te słowa wyciągnął mieszek pełen złota
i położył go w dłoni rozmówczyni. Z radością zauważył, że
się uśmiechnęła. Pozwoli się poprowadzić bliźniaczkom do łoża.
Myśl o byciu prowadzonym przez słodkie amisztrajki o filigranowych
dłoniach do łożnicy satysfakcjonowała Birkarta. A noc była
jeszcze młoda.
Razem
weszli na drugie piętro przybytku. I wkroczyli przez zawieszone w
drzwiach korale do małego pokoju z przygotowanym posłaniem i
zapalonymi świeczkami. Dziewczyny śmiejąc się radośnie zostawiły
Birkart samego. Na odchodnym pocałowały go w policzki. Jakże był
kontent z faktu, iż się ogolił!
Po
chwili dołączyła doń piękność jakiej niewielu mogło oglądać.
Zdawała się być ezoteryczną postacią z innego wymiaru. Jej
mlecznobiała karnacja kontrastowała z lekkim półmrokiem jaki
panował w pokoju. Weszła powoli, by mógł nacieszyć się
rytmicznym ruchem jej piersi, kołysaniem bioder, perfekcyjnym
kształtem ciała. Jej zapach oszałamiał.
Birkart
poruszył się z niesamowitą prędkością. W jednej chwili siedział
na łóżku, a w następnej już obejmował dziewczynę i przywierał
wargami do jej warg, będących miodem dla jego duszy. Przyparł ją
do ściany zapamiętale całując. Chłonął czysty erotyzm jaki
uderzał weń z jej ciała. Ona zwiększyła jego pożądanie i
sprawnym ruchem ściągnęła z Birkarta kamizelkę. Ten nie mogąc
wytrzymać napięcia równie zręcznie ściągnął spodnie. To wtedy
wepchnęła go na łoże i skoczyła nań niczym tygrysica.
Z
fanatyczną czcią oddali się rytuałowi namiętności, podsycając
podniecenie do granic wytrzymałości i stopniowo je zaspokajając. Z
początku powoli jakby cieszyli się nawzajem sobą, następnie
coraz szybciej i szybciej dawali upust żądzy rozpalającej każde
komórki ich ciał do czerwoności. Nieubłaganie zmierzali do
finału. Na kilka chwil przed końcem mag zorientował się, że coś
jest nie tak.
Potworny
grzmot wydarł się z ciała Birkarta i jako słup niebieskiego
światła wystrzelił w dziewczynę. Po paru sekundach w dachu
pomieszczenia ziała dziura. Birkart za jednym zamachem pozbył się
zamachowcy jak i nasienia. Cieszył go taki obrót sprawy.
Dźwignął się z
łoża i sięgnął ręką po spodnie. Ostrze rzuconego noża
drasnęło mu policzek. Birkart momentalnie oprzytomniał. Elissa
stała przy ścianie cała i zdrowa, w dodatku miała przy sobie
komplet noży do rzucania. Momentalnie przywołał pioruny do rąk i
stworzył z nich tarczę. Kolejne ataki nie przyniosły efektu,
dlatego zabójczyni wyciągnęła ze skrytki długie zakrzywione
ostrze i wyskoczyła w kierunku maga. Birkart natychmiast zmienił
tarczę z piorunów w elektrycznego węża, który błyskawicznie
oplótł jej nogi i eksplodował. Asasynka straciła na chwilę
równowagę, a gdy tylko ją odzyskała cięła od prawej. Mag zdążył
otulić się błyskawicami niczym płaszczem. Gdy tylko ostrze
zetknęło się z ochronną powłoką, prąd przeszył miecz i
poraził kobietę. Birkart ratował się ucieczką i zgromadziwszy
grzmoty w podeszwach stóp wyskoczył przez dziurę w dachu. W tej
samej chwili Elissa odrzuciła bezużyteczną już broń i wyciągała
sztylety spod łóżka. Następnie ruszyła w pościg.
Birkart
na nią czekał. Uderzył pięścią przyobleczoną w magiczne
pioruny kiedy jeszcze była w powietrzu. Wstrząs zdołał odrzucić
Elissę tylko na kilka stóp.
—
To niepodobne do barbarzyńców,by atakować skrytobójczo jak
tchórz- powiedział Birkart, przyjmując bojową postawę jaką
nauczyli go wojownicy z plemienia T'chaku- w szerokim rozkroku z lewą
dłonią wskazującą na przeciwnika i prawą, zaciśniętą w pięść
na wysokości biodra.
Nie
liczył na odpowiedź. Zabójczyni w jednej chwili doskoczyła do
niego i zamachnęła się w próbie wbicia sztyletu w jego ramię.
Birkart zaatakował brzuch otwartą dłonią wywołując błyskawice
z dłoni. Elissa pod wpływem uderzenia zgięła się wpół.
Zacisnęła zęby w grymasie bólu i instynktownie odbiła się do
przodu zaypując przeciwnika gradem sztychów i pchnięć, których z
łatwością unikał.
—
Jesteś bardziej odporna na magię niż większość barbarzyńców
co?- mag pochwalił asasynkę.- Nie działają na ciebie zaklęcia
twórcy, muszę przyznać, jestem zaskoczony- ciągnął dalej
omijając kolejne zaciekłe ciosy. W końcu odskoczył do tyłu
wskakując na dach sąsiedniego budynku.
—
Co powiesz na to?- wyciągnął w jej kierunku lewą rękę i
wystrzelił z niej magiczne kręgi złożone z run. Ustawiły się
jeden po drugim od największego do najmniejszego, wiszącego tuż
przy zabójczyni. Powietrze zadrżało, wypełniło się zapachem
ozonu, a energia przeleciała od Birkarta do Elissy w błękitnym
błysku rozdzierającym przestrzeń.
Tego
zaklęcia asasynka nie uniknęła. Piorun uderzył ją w lewą część
korpusu, rozrywając tkankę. W miejscu, gdzie znajdowała się jej
lewa nerka, kawałek śledziony i apetyczna krągłość ziała
dziura. Na twarzy barbarzynki malowało się zarówno bezbrzeżne
zaskoczenie jaki i przerażenie. Zatoczyła się i upadła w zaułek
za "Pustynnymi Igraszkami".
Birkart
nagi i spocony z wysiłku skonstatował, że noce w Amisztarze są
wyjątkowo zimne. Przeskoczył ponownie na dach zamtuza, przebiegł
przez całą jego długość i spojrzał w dół, ale ciała już nie
było.
—
Cholera, jak w tych durnych powieściach!- mruknął do siebie i
zeskoczył przez dziurę do swojego pokoju. Przebrał się i zszedł
na dół nie zważając na reakcje klienteli i pracownic. Podszedł
do burdelmamy i rzucił kieskę ze złotem.
—
To powinno pokryć straty- stwierdził po czym opuścił lokal w
pośpiechu.
Przy
wyjściu czekał na niego tłumek wścibskich gapiów rozprawiających
o zajściu z nieskrywaną trwogą. Birkartowi nie pozostało nic
innego jak udawanie zamroczonego alkoholem, zadowolonego z siebie
klienta burdelu. Wytoczył się za próg z miną półgłówka
bełkocząc w pijackim widzie. Obywatele Amisztaru natychmiast
usunęli się z drogi wielkiemu jak góra mężczyźnie, w dodatku
schlanemu w trzy dupy. Nikt nawet nie zorientował się, że nie
cuchnie od niego alkoholem. To znacznie ułatwiło Birkartowi
ucieczkę z miejsca zbrodni. Za chwilę będzie się tam roiło od
straży, wojska i magów. Gdy znalazł się jakieś
dziesięć stóp od tłumu puścił się szaleńczym pędem w
kierunku hotelu.
Po
dotarciu na miejsce zaskoczył go brak zdziwienia wśród klienteli
lokalu. Nikt nie zadawał pytań o huki i trzaski z nieodległej
Dzielnicy Czerwonych Latarni. Birkart był jak duch. Poczuł się
urażony, ale los mu sprzyjał. Ruszył w kierunku swojego pokoju.
Żelaznym kluczem otworzył drzwi. Na spotkanie jego gardłu ruszyło
ostrze sztyletu. Na nieszczęście napastnika mag przewidział
skrytobójczy atak. Złapał skrytobójcę za przegub, wszedł do
pokoju, przyoblekł prawą rękę w błyskawice i uderzył w kark
zabójcy. Krew zaplamiła ścianę a głowa odbiła się od ściany i
upadła na stoliczku. Birkart zabrał torbę ze swoim dobytkiem,
zmienił spodnie i kamizelkę, mokre od potu i wyskoczył przez okno
prosto na ulicę.
Ruszył
w kierunku najbliższego zaułka. Odbił się od ściany jednego
budynku i wskoczył na dach z kocią zwinnością. Czekała go długa
droga do Pałacu Sułtana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz