Co
prawda stosunki z gośćmi hotelu wychodziły poza obowiązki Sillie,
bo tak miała na imię, ale chętnie pozwoliła temu mężczyźnie
się posiąść. A posiadał ją długo i namiętnie. Z perwersyjnym
zainteresowaniem badał każdy cal jej ciała. Szczególnie upodobał
sobie usta, szyję no i oczywiście piersi z którymi robił
nieprzystające dobrze urodzonemu mężczyźnie eksperymenty. Po
niezwykle udanym stosunku, odbyli dwa następne. Birkart rzucił jej
mieszek pełen złotych monet i polecił wziąć wolny dzień. Sillie
nie ukrywając problemu z chodzeniem opuściła pokój skłoniwszy
się uprzednio. Birkart po zaspokojeniu swoich potrzeb poczuł się
rześki i lekki.Sięgnął po swoje ubrania i ręcznik jaki znajdował
sie w pokoju. Przepasawszy się nim wyszedł z pokoju i zszedł do
łaźni. Czekała tam na niego balia z wodą. Widocznie służba
przygotowywała kąpiele o każdej porze. Po odbyciu kąpieli i
przebraniu się zrzedł na dół do sali jadalnej i razem z
podróżnikami z różnych stron świata rozpoczął śniadanie.
Spróbował dziwnego sera zagryzając go chlebem. Pieczywo okazało
się być niezwykle pyszne. Następnie zajął się rybą pokrojoną w
drobne kawałeczki razem z kawałkami warzyw: marchwi, kukurydzy i
czerwonej fasoli.
—
Smakuje ci tutejsza kuchnia, towarzyszu?- zapytał mężczyzna, który
usiadł naprzeciw Birkarta.
—
Muszę przyznać, że dawno nie jadłem nic równie dobrego, a
zwiedziłem spory kawał świata.
—
Sprawy handlowe?
—
Nie, jestem najemnikiem.
—
Cóż to widać- roześmiał się rozmówca. Sięgnął po największy
kawał sera.- Jestem Aryk z Dolnej Równiny. A jak mam ciebie zwać?
—
Birkart.
—
Birkart? Rzadkie imię. Od czasu do czasu słyszy się o takim
czarnoksiężniku i jebace, zwanym właśnie Birkartem.
—
Tak ludzie często mnie z nim mylą- skłamał. Nawet tu reputacja
zdążyła go wyprzedzić.
—
Mówi się, że zbałamucił Inkwizytor Marlessę. Niezły z niego
numerant jeśli wyszedł z tego bez szwanku.
To
była zmyślona historyjka. Birkart trzymał się z dala od
wszelkiego rodzaju polityków i gwałtów. Kobiety wskakiwały mu do
łóżka z własnej woli albo po krótkiej, acz merytorycznej
perswazji. Zazwyczaj wpędza to go w tarapaty- a to dziewczyna
twierdzi, że wziął ją wbrew woli, a to wrabia go w ojcostwo
(całkowicie nieuzasadnione), czasem żądają dowodów miłości no
i zdarza się też tak zwany stosunek z przystojnym, umięśnionym
nieznajomym w ramach buntu przeciw władzy rodzicielskiej.
Zawsze ojcowie lub mężowie mają do niego pretensje, co sprawia, że
cieszy się reputacją seksualnego ogiera i seryjnego gwałciciela.
Na szczęście nie podpadł jeszcze tak bardzo by wieszano za nim
listy gończe, zupełnie jakby jego "działalność"
cechowała znikoma szkodliwość społeczna.
Pasją
Birkarta jest poznawanie różnych kultur, zwyczajów i historii
regionu w którym akurat się znajduje. To, że zachowania seksualne
są immamentym elementem kultury danego społeczenstwa jest tylko
miłym dodatkiem do jego badań.
—
Możliwe, że to tylko taka legenda wymyślona przez ojców, by
trzymać córki na wodzy, nieprawdaż?-zapytał.
—
Ha! Kto wie! Może i jest jak prawicie. W każdej historii jest
jakieś ziarnko prawdy czyż nie, panie Birkarcie?
—
A prawda jest taka, że jak kwiat zakwitnie pszczoły się zlatują-
odparł.
Aryk
w przypływie rozweselenia wypluł piwo na stół na szczęście nie
obryzgując swego rozmówcy.
—
I w ten sposób kręci się świat!- wykrzyknął – To co może
dziś w nocy wskoczymy na parę kwiatków?
—
Chętnie. Najpierw jednak pozwiedzam miasto. Może znajdzie się
jakieś zajęcie dla najemnika.
—
Tak po prawdzie to powinniście się zgłosić do Gospody pod Palmami
na wschodnim placu. Tam najmują ludzi na polowanie na zbuntowanego
generała, podobno maga, jeśli nie boicie się takich wyzwań.
Paskudna sprawa, ale dobrze płacą za ochronę honoru Imperium.
—
Słyszałem, że generał Imperium się zbuntował. Możecie
przybliżyć mi tę sprawę panie Aryku.
Aryk
rozejrzał się dookoła. Podróżni zaczęli sie schodzić na
posiłek. Rozpoczęła sie tradycyjna dla tego rodzaju lokali
krzątanina.
—
Wiem tyle, co ludzie mówią.
—
A co mówią?
—
Mówią, że poszło o księżniczkę. Że niby generał poprosił ją
o rękę, imperator nie dał zgody, generał uciekł na pustynię i
napada na karawany. Choć są i tacy co prawią, iż księżniczka
odmówiła generałowi i upokorzyła go przed całym dworem.
Podpytałem parę osób.
—
I co?
—
I pojawiły się głosy, że generał utrzymywał intymne stosunki ze
swoim adiutantem, że gwałcił małych szlachciców i takie tam.
—
To pewnie plotki sprowokowane przez samego imperatora.
—
Ciszej, mój przyjacielu, za obrazę majestatu karzą tutaj śmiercią.
I nie ma tak jak na zachodzie. Nie ma sądu i kata. Po prostu
podrzynają ci gardło we śnie, trują twój posiłek lub co gorsza
piwo i już nie wstajesz. Albo sztyletują na bazarze. Jest człowiek,
nie ma człowieka. W Amisztarze nikt na to nie zwraca uwagi.
—
Pojmuję. W takim razie bywajcie mości Aryku, konspiracyjnie
pozwiedzam miasto- powiedział Birkart przywołując na twarz
najbardziej szelmowski uśmieszek jaki mógł.
—
Do zobaczenia w ogrodach pełnych przeróżnych kwiatów- odrzekł
Aryk.
Birkart
schwycił leżący tuż przy stole tobołek z podręcznym bagażem i
wyszedł z hotelu. Postanowił skierować swe kroki w stronę Pałacu
Sułtana. Budowla ta już z daleka robiła na nim wrażenie, był
ciekaw czy dozna podobnych uczuć oglądając go z bliska.
Dojście
do Pałacu Sułtana, który widać z każdego zakątka miasta nie
było wcale takie łatwe jak mag to sobie wyobrażał. Problem
stanowiła mnogość uliczek i alejek jakim można tam dojść. No i
jeszcze cały ten tłum ludzi. Jedni, podobnie jak Birkart zmierzali
w kierunku pałacu, drudzy szli na rynek. W większości były to
kobiety w średnim wieku ubrane w szaty godne kapłanek, zakrywające
nawet twarz. Czasem obok nich szły młode dziewczyny, ubrane w
dziwne spodnie, nazywane tutaj alladynkami, a także różnej maści
kusymi stanikami i przepaskami na piersi, eksponującymi wspaniałe
krągłości. I oczywiście ta biżuteria! Złote spinki, srebrne
bransolety wysadzane klejnotami lub ozdobione wzorami, obręcze na
nadgarstki. Pierścionki, naszyjniki, medaliony, diademiki i inne
duperele. Nie można zapomnieć o wstążkach i opaskach na czole u
biedniejszych. Gdy Birkart szedł dziarskim krokiem patrzył tylko
na tyłki i piersi. Do pewnego momentu.
Jego
oczy spoczęły na biuście jaśniejszym niż inne, należącym
niewątpliwie do turystki. Okazało się, że owa turystka hołdowała
amisztrajskim zwyczajom, nosiła typowy nie rzucający się w oczy
strój, na twarzy nosiła jedwabną chustę zasłaniającą powabnie
jest usta. Uwagę Birkarta przykuły jej włosy. Długie, opadające
na ramiona loki w kolorze ciemny blond. Dyskretnie acz uważnie mag
przyjrzał się dziewczynie. Rysy twarzy z profilu, małe usteczka,
nieco spłaszczony nosek. I już wtedy zorientował się, że wdepnął
w niezłe gówno. Pogorszył to fakt, iż kobieta skręciła w boczną
alejkę i zniknęła mu z oczu.
Po
kobiecie, którą znał jako Elissę z Le'clois nie spodziewał nic
dobrego. Spotkał ją jakieś trzy lata wcześniej na jednym z
uroczystych wesel w Arganii na które został zaproszony. Uczta
zakończyła się śmiercią członków obu familli i wszystkich
gości. Birkart będąc odporny na większość toksyn zdołał
przeżyć. I z tego względu został obarczony winą za masakrę.
Oczywiście tajemnicza nieznajoma, Elissa, nie była nawet na liście
zaproszonych, nikt nie wiedział kim ona jest, nawet wezwana na
proces społeczność Le'clois. A Elissa odwiedziła Birkarta w
więzieniu. Z pokaźnym arsenałem- nożami do rzucania, sztyletami,
szurikenami, zatrutymi strzałkami i tym podobnymi. I tak do grzechów
wobec społeczeństwa na konto maga wpłynęła dewastacja mienia
publicznego, jakim było więzienie, ucieczka przed wymiarem
sprawiedliwości i uwolnienie wszelkiej maści szubrawców i
skurwysynów.
To
były czasy- pomyślał. Wygląda na to, że asasyni Bractwa,
organizacji zabójców, coś planują w Amisztraju, a mi pewnie
przyjdzie ponieść za to winę.
Mimo
wszystko postanowił trzymać się swojego planu i szybko skierował
swe kroki w kierunku Pałacu Sułtana. Zorientował się, że
wkroczył do dzielnicy bogaczy. Nie było już takiego ścisku i
tumultu jak wcześniej. Po ulicy chodziły dumne jak paw kobiety
umalowane od stóp do głów, zadbane do granic możliwości,
trajkoczące bogowie wiedzą o czym. Nawet małe dzieci zachowywały
się dystyngowanie. Nie biegały dookoła, nie wrzeszczały, nie
wpadały na ludzi. Nie były umorusane, posiniaczone, brakowało im
łobuzerskiej iskry w oku lub tej pierwotnej dziecięcej energii.
Birkart
odnotował w pamięci, że musi zbadać kwestię wychowywania dzieci
przez zamożną część amisztrajskiego społeczeństwa. Kto wie
może kryje się za tym ciekawy patent? Może dzieci bogatych od
dzieciństwa są przygotowywane do dworskiego życia? Albo do
przejęcia ojcowskich interesów? W takim razie jak pożytkowany jest
ich zapał i ciekawość świata? Czy godzinami ćwiczą manewry
wojskowe lub, co gorsza, umiejętności skrytobójcze?
Nawet
nie zauważył kiedy podeszło do niego trójka żołnierzy.
—
Proszę nie stawiać oporu zostaje pan zatrzymany celem wyjaśnienia.-
odezwał się jeden, najwidoczniej najstarszy stopniem, przezornie
trzymając dłoń na szabli. Jego kompani widząc Birkarta, któremu
w tej chwili źle z gęby patrzyło dobyli własnej broni.
Mag
skalkulował swoje położenie.
—
To nie był gwałt!- wypalił.- To był seks za zgodą. Przyznaję
dosyć pieprzny, ale do cholery, legalny!
Mundurowi
nie wytrzymali i parsknęli śmiechem. Sierżant położył mu dłoń
na ramieniu.
—
Nie o to chodzi, przyjacielu- odpowiedział ledwie wstrzymując się
od śmiechu.- Po prostu szukamy pełnej załogi karawany kupieckiej,
która wczoraj wkroczyła do miasta. Chcemy wyjaśnić co się stało-
i z powagą dodał- Nie mogę więcej powiedzieć. To co, bratku,
pójdziesz z nami po dobroci?
Birkart
westchął.
—
No dobrze, panowie prowadzą.
I
poszedł za nimi.
Generał
Salim nie lubił przesłuchań. Ciasne pomieszczenia go krępowały,
gdyż nie było w nich miejsca na pożądne zamachnięcie się
mieczem. Smród także był niezmiernie uciążliwy, szczególnie w
gorące dni. Najbardziej ze wszystkiego generał nienawidził czekać.
A ostatnie parę godzin spędził czekając, aż jego ludzi znajdą
wszystkich kupców z karawany, która miała dostarczyć samemu
Sułtanowi cenny posążek o niezwykłej mocy. Tak cenny, że do jego
zdobycia Sułtan posłużył się kilkunastoma pośrednikami, niczego
nieświadomymi marionetkami opłacanymi z prywatnych środków.
Dobrze, żę w całym zamieszaniu udało się przynajmniej
zidentyfikować karawanę, która przewoziła precjozum. Problem
polegał na tym, iż nie wiadomo w czyim bagażu jest przechowywane.
Równie dobrze ktoś mógł zwyczajnie to sprzedać lub, nie wiadomo
co gorsze, przepić czy też przetopić. Tyle pytań.
A
teraz sprowadzają tu jednego z kilku ochroniarzy karawany. Jak to
powiedział przewodnik z Tysiąca Słońc, największego skurwiela
jakiego dało się znaleźć.
W
istocie po chwili do ciasnej komórki strażnicy wprowadzili
mężczyznę wyższego o głowę od generała, ledwie mieszczącego
się w drzwiach. Nosił na sobie jedwabną, cienką
kamizelkę, taką jakie sprzedawali każdemu kto wybierał się
Szlakiem Orientu.
Szeregowi
posadzili go na krześle przy biurku dowódcy.
—
Jestem Salim Generał Armii Imperialnej Sułtana Amisztraju-
przedstawił się.
—
Birkart- rzucił przesłuchiwany.
—
A skąd do nas przybywasz?
—
Z zachodu, przybyłem Szlakiem Orientu. Ochraniałem karawanę przed
zagrożeniami zewnętrznymi.
—
Sprawa jest delikatnej natury, a fakt, że jest pan najemnikiem bez
żadnych koneksji z dworem Sułtana komplikuje twoją pozycję,
zrozumieliśmy się?
—
Nie do końca- odpowiedział- Może mi pan wytłumaczyć o co chodzi?
—
Karawana, którą chroniłeś przewoziła pewien przedmiot. Specjalną
przesyłkę do rąk własnych Sulejmana IV. Chcę się dowiedzieć
czy przypadkiem nie zauważyłeś podejrzanego zachowania u
któregokolwiek z członków wyprawy- wyjawił licząc na współpracę.
—
A jak powiem, że nie to całą winę zwalicie na mnie? Hm?
Zaczniecie szukać paserów dość odważnych by sprzedać prezent
dla sułtana i dość głupich by wziąć go od obcokrajowca,
turysty? Mężczyznę takiego jak ja łatwo znaleźć jak widać,
nie?- tu Birkart zerknął na pilnujących go żołnierzy - A jeśli
spróbujecie, choćby pomyśleć o torturach, to dodacie na moje
konta parę trupów, co ty na to generale?
Salim
przywołał na twarz swoje najbardziej groźne a zarazem przenikliwe
spojrzenie. Nachylił się w kierunku przesłuchiwanego.
—
Grozi mi pan?
—
Chcę żeby pan tak to odebrał. Szczam na sprawy polityczne, a to mi
tym trąci. Nie po to przeszedłem taki kawał drogi, by wdawać się
w konflikt z prawem. Jeśli się pan nie domyślił jestem
mieszkańcem Gerii, najdalej wysuniętej na zachód prowincji
Imperium i w związku z tym przysługują mi takie same prawa w
Amisztarze jak mieszkańcom stolicy. Edykt Sulejmana I z 786 roku.
Znalazł
się inteligent- pomyślał generał Salim.- Prawnik i historyk,
kurwa jego mać.
—
Cóż skoro tak pan twierdzi- zrezygnowawszy z bezowocnych prób
wyciągnięcia prawdy generał postanowł zostawić Gerianina w
spokoju. Gestem ręki pozwolił mu opuścić salę przesłuchań.
Koniecznie
trzeba będzie go śledzić- pomyślał.
Był
ciekaw co z tego wyniknie.
Opuściwszy
ciasną kanciapę, która robiła za pokój przesłuchań Birkart
odetchnął świeżym powietrzem. Naszła go ochota na zimną kąpiel
w najbliższym stawie. Po kilkunastu minutach znalazł odpowiednie
miejsce. Ściągnął kamizelkę i portki.
Woda
była przyjemnie chłodna co dziwne w tym klimacie. Przypuścił, iż
jest ochładzana magicznie. Skierował swój zmysł w dół i poczuł
na dole obecność magicznych kryształów generującyh chłód.
Uśmiechnął się i zaraz pogrążył się w rozmyślaniach.
Sułtan
Sulejman IV władca Imperium Amisztraju rozciągającego się od
krainy Gerii, pasma Nieprzebytych Gór i Ognistych Ziem na
zachodzie, równiną Argońską na północy, przez tropikalną
puszczę, aż do krainy małych ludzi zwaną Qingz na wschodzie chce
dostać jakiś przedmiot. To nie może być byle pierdółka, choć
kto wie co człowiekowi o takiej pozycji chodzi po głowie? Przedmiot
ten niewątpliwie jest magiczny, zapewne związany z jakąś
przepowiednią lub legendą, być może to rodzaj broni. Opis pasuje
do wielu rzeczy, a większość z nich pochodzi z Archipelagu Siedmiu
Mórz, gdzie niepodzielnie rządzą piraci. Sułtan zadbał, żeby
nikt z jego otoczenia nic nie wiedział. Posłużył się całą
siatką pośredników, z których żaden nie miał pojęcia co do
przeznaczenia przedmiotu. To musi być coś niewielkiego lub
niepozornego jak część zastawy, ozdoba, może moneta? Jednak w
którymś momencie ktoś popełnił błąd. Wypaplał. Cholera za
dużo niedopowiedzeń!- stwierdził Birkart.
Jedyny
trop jaki przyszedł mu do głowy miał na imię Elissa, nie
pochodził z Le'Clois i dwukrotnie próbował go zabić.
— Będzie trudno
ją znaleźć- pomyślał.
Jednak
najpierw musiał udać się do burdelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz