wtorek, 15 października 2013

Historia Birkarta cz. II

Co prawda stosunki z gośćmi hotelu wychodziły poza obowiązki Sillie, bo tak miała na imię, ale chętnie pozwoliła temu mężczyźnie się posiąść. A posiadał ją długo i namiętnie. Z perwersyjnym zainteresowaniem badał każdy cal jej ciała. Szczególnie upodobał sobie usta, szyję no i oczywiście piersi z którymi robił nieprzystające dobrze urodzonemu mężczyźnie eksperymenty. Po niezwykle udanym stosunku, odbyli dwa następne. Birkart rzucił jej mieszek pełen złotych monet i polecił wziąć wolny dzień. Sillie nie ukrywając problemu z chodzeniem opuściła pokój skłoniwszy się uprzednio. Birkart po zaspokojeniu swoich potrzeb poczuł się rześki i lekki.Sięgnął po swoje ubrania i ręcznik jaki znajdował sie w pokoju. Przepasawszy się nim wyszedł z pokoju i zszedł do łaźni. Czekała tam na niego balia z wodą. Widocznie służba przygotowywała kąpiele o każdej porze. Po odbyciu kąpieli i przebraniu się zrzedł na dół do sali jadalnej i razem z podróżnikami z różnych stron świata rozpoczął śniadanie. Spróbował dziwnego sera zagryzając go chlebem. Pieczywo okazało się być niezwykle pyszne. Następnie zajął się rybą pokrojoną w drobne kawałeczki razem z kawałkami warzyw: marchwi, kukurydzy i czerwonej fasoli.
— Smakuje ci tutejsza kuchnia, towarzyszu?- zapytał mężczyzna, który usiadł naprzeciw Birkarta.
— Muszę przyznać, że dawno nie jadłem nic równie dobrego, a zwiedziłem spory kawał świata.
— Sprawy handlowe?

— Nie, jestem najemnikiem.
— Cóż to widać- roześmiał się rozmówca. Sięgnął po największy kawał sera.- Jestem Aryk z Dolnej Równiny. A jak mam ciebie zwać?
— Birkart.
— Birkart? Rzadkie imię. Od czasu do czasu słyszy się o takim czarnoksiężniku i jebace, zwanym właśnie Birkartem.
— Tak ludzie często mnie z nim mylą- skłamał. Nawet tu reputacja zdążyła go wyprzedzić.
— Mówi się, że zbałamucił Inkwizytor Marlessę. Niezły z niego numerant jeśli wyszedł z tego bez szwanku.
To była zmyślona historyjka. Birkart trzymał się z dala od wszelkiego rodzaju polityków i gwałtów. Kobiety wskakiwały mu do łóżka z własnej woli albo po krótkiej, acz merytorycznej perswazji. Zazwyczaj wpędza to go w tarapaty- a to dziewczyna twierdzi, że wziął ją wbrew woli, a to wrabia go w ojcostwo (całkowicie nieuzasadnione), czasem żądają dowodów miłości no i zdarza się też tak zwany stosunek z przystojnym, umięśnionym nieznajomym w ramach buntu przeciw władzy rodzicielskiej. Zawsze ojcowie lub mężowie mają do niego pretensje, co sprawia, że cieszy się reputacją seksualnego ogiera i seryjnego gwałciciela. Na szczęście nie podpadł jeszcze tak bardzo by wieszano za nim listy gończe, zupełnie jakby jego "działalność" cechowała znikoma szkodliwość społeczna.
Pasją Birkarta jest poznawanie różnych kultur, zwyczajów i historii regionu w którym akurat się znajduje. To, że zachowania seksualne są immamentym elementem kultury danego społeczenstwa jest tylko miłym dodatkiem do jego badań.
— Możliwe, że to tylko taka legenda wymyślona przez ojców, by trzymać córki na wodzy, nieprawdaż?-zapytał.
— Ha! Kto wie! Może i jest jak prawicie. W każdej historii jest jakieś ziarnko prawdy czyż nie, panie Birkarcie?
— A prawda jest taka, że jak kwiat zakwitnie pszczoły się zlatują- odparł.
Aryk w przypływie rozweselenia wypluł piwo na stół na szczęście nie obryzgując swego rozmówcy.
— I w ten sposób kręci się świat!- wykrzyknął – To co może dziś w nocy wskoczymy na parę kwiatków?
— Chętnie. Najpierw jednak pozwiedzam miasto. Może znajdzie się jakieś zajęcie dla najemnika.
— Tak po prawdzie to powinniście się zgłosić do Gospody pod Palmami na wschodnim placu. Tam najmują ludzi na polowanie na zbuntowanego generała, podobno maga, jeśli nie boicie się takich wyzwań. Paskudna sprawa, ale dobrze płacą za ochronę honoru Imperium.
— Słyszałem, że generał Imperium się zbuntował. Możecie przybliżyć mi tę sprawę panie Aryku.
Aryk rozejrzał się dookoła. Podróżni zaczęli sie schodzić na posiłek. Rozpoczęła sie tradycyjna dla tego rodzaju lokali krzątanina.
— Wiem tyle, co ludzie mówią.
— A co mówią?
— Mówią, że poszło o księżniczkę. Że niby generał poprosił ją o rękę, imperator nie dał zgody, generał uciekł na pustynię i napada na karawany. Choć są i tacy co prawią, iż księżniczka odmówiła generałowi i upokorzyła go przed całym dworem. Podpytałem parę osób.
— I co?
— I pojawiły się głosy, że generał utrzymywał intymne stosunki ze swoim adiutantem, że gwałcił małych szlachciców i takie tam.
— To pewnie plotki sprowokowane przez samego imperatora.
— Ciszej, mój przyjacielu, za obrazę majestatu karzą tutaj śmiercią. I nie ma tak jak na zachodzie. Nie ma sądu i kata. Po prostu podrzynają ci gardło we śnie, trują twój posiłek lub co gorsza piwo i już nie wstajesz. Albo sztyletują na bazarze. Jest człowiek, nie ma człowieka. W Amisztarze nikt na to nie zwraca uwagi.
— Pojmuję. W takim razie bywajcie mości Aryku, konspiracyjnie pozwiedzam miasto- powiedział Birkart przywołując na twarz najbardziej szelmowski uśmieszek jaki mógł.
— Do zobaczenia w ogrodach pełnych przeróżnych kwiatów- odrzekł Aryk.
Birkart schwycił leżący tuż przy stole tobołek z podręcznym bagażem i wyszedł z hotelu. Postanowił skierować swe kroki w stronę Pałacu Sułtana. Budowla ta już z daleka robiła na nim wrażenie, był ciekaw czy dozna podobnych uczuć oglądając go z bliska.
Dojście do Pałacu Sułtana, który widać z każdego zakątka miasta nie było wcale takie łatwe jak mag to sobie wyobrażał. Problem stanowiła mnogość uliczek i alejek jakim można tam dojść. No i jeszcze cały ten tłum ludzi. Jedni, podobnie jak Birkart zmierzali w kierunku pałacu, drudzy szli na rynek. W większości były to kobiety w średnim wieku ubrane w szaty godne kapłanek, zakrywające nawet twarz. Czasem obok nich szły młode dziewczyny, ubrane w dziwne spodnie, nazywane tutaj alladynkami, a także różnej maści kusymi stanikami i przepaskami na piersi, eksponującymi wspaniałe krągłości. I oczywiście ta biżuteria! Złote spinki, srebrne bransolety wysadzane klejnotami lub ozdobione wzorami, obręcze na nadgarstki. Pierścionki, naszyjniki, medaliony, diademiki i inne duperele. Nie można zapomnieć o wstążkach i opaskach na czole u biedniejszych. Gdy Birkart szedł dziarskim krokiem patrzył tylko na tyłki i piersi. Do pewnego momentu.
Jego oczy spoczęły na biuście jaśniejszym niż inne, należącym niewątpliwie do turystki. Okazało się, że owa turystka hołdowała amisztrajskim zwyczajom, nosiła typowy nie rzucający się w oczy strój, na twarzy nosiła jedwabną chustę zasłaniającą powabnie jest usta. Uwagę Birkarta przykuły jej włosy. Długie, opadające na ramiona loki w kolorze ciemny blond. Dyskretnie acz uważnie mag przyjrzał się dziewczynie. Rysy twarzy z profilu, małe usteczka, nieco spłaszczony nosek. I już wtedy zorientował się, że wdepnął w niezłe gówno. Pogorszył to fakt, iż kobieta skręciła w boczną alejkę i zniknęła mu z oczu.
Po kobiecie, którą znał jako Elissę z Le'clois nie spodziewał nic dobrego. Spotkał ją jakieś trzy lata wcześniej na jednym z uroczystych wesel w Arganii na które został zaproszony. Uczta zakończyła się śmiercią członków obu familli i wszystkich gości. Birkart będąc odporny na większość toksyn zdołał przeżyć. I z tego względu został obarczony winą za masakrę. Oczywiście tajemnicza nieznajoma, Elissa, nie była nawet na liście zaproszonych, nikt nie wiedział kim ona jest, nawet wezwana na proces społeczność Le'clois. A Elissa odwiedziła Birkarta w więzieniu. Z pokaźnym arsenałem- nożami do rzucania, sztyletami, szurikenami, zatrutymi strzałkami i tym podobnymi. I tak do grzechów wobec społeczeństwa na konto maga wpłynęła dewastacja mienia publicznego, jakim było więzienie, ucieczka przed wymiarem sprawiedliwości i uwolnienie wszelkiej maści szubrawców i skurwysynów.
To były czasy- pomyślał. Wygląda na to, że asasyni Bractwa, organizacji zabójców, coś planują w Amisztraju, a mi pewnie przyjdzie ponieść za to winę.
Mimo wszystko postanowił trzymać się swojego planu i szybko skierował swe kroki w kierunku Pałacu Sułtana. Zorientował się, że wkroczył do dzielnicy bogaczy. Nie było już takiego ścisku i tumultu jak wcześniej. Po ulicy chodziły dumne jak paw kobiety umalowane od stóp do głów, zadbane do granic możliwości, trajkoczące bogowie wiedzą o czym. Nawet małe dzieci zachowywały się dystyngowanie. Nie biegały dookoła, nie wrzeszczały, nie wpadały na ludzi. Nie były umorusane, posiniaczone, brakowało im łobuzerskiej iskry w oku lub tej pierwotnej dziecięcej energii.
Birkart odnotował w pamięci, że musi zbadać kwestię wychowywania dzieci przez zamożną część amisztrajskiego społeczeństwa. Kto wie może kryje się za tym ciekawy patent? Może dzieci bogatych od dzieciństwa są przygotowywane do dworskiego życia? Albo do przejęcia ojcowskich interesów? W takim razie jak pożytkowany jest ich zapał i ciekawość świata? Czy godzinami ćwiczą manewry wojskowe lub, co gorsza, umiejętności skrytobójcze?
Nawet nie zauważył kiedy podeszło do niego trójka żołnierzy.
— Proszę nie stawiać oporu zostaje pan zatrzymany celem wyjaśnienia.- odezwał się jeden, najwidoczniej najstarszy stopniem, przezornie trzymając dłoń na szabli. Jego kompani widząc Birkarta, któremu w tej chwili źle z gęby patrzyło dobyli własnej broni.
Mag skalkulował swoje położenie.
— To nie był gwałt!- wypalił.- To był seks za zgodą. Przyznaję dosyć pieprzny, ale do cholery, legalny!
Mundurowi nie wytrzymali i parsknęli śmiechem. Sierżant położył mu dłoń na ramieniu.
— Nie o to chodzi, przyjacielu- odpowiedział ledwie wstrzymując się od śmiechu.- Po prostu szukamy pełnej załogi karawany kupieckiej, która wczoraj wkroczyła do miasta. Chcemy wyjaśnić co się stało- i z powagą dodał- Nie mogę więcej powiedzieć. To co, bratku, pójdziesz z nami po dobroci?
Birkart westchął.
— No dobrze, panowie prowadzą.
I poszedł za nimi.

Generał Salim nie lubił przesłuchań. Ciasne pomieszczenia go krępowały, gdyż nie było w nich miejsca na pożądne zamachnięcie się mieczem. Smród także był niezmiernie uciążliwy, szczególnie w gorące dni. Najbardziej ze wszystkiego generał nienawidził czekać. A ostatnie parę godzin spędził czekając, aż jego ludzi znajdą wszystkich kupców z karawany, która miała dostarczyć samemu Sułtanowi cenny posążek o niezwykłej mocy. Tak cenny, że do jego zdobycia Sułtan posłużył się kilkunastoma pośrednikami, niczego nieświadomymi marionetkami opłacanymi z prywatnych środków. Dobrze, żę w całym zamieszaniu udało się przynajmniej zidentyfikować karawanę, która przewoziła precjozum. Problem polegał na tym, iż nie wiadomo w czyim bagażu jest przechowywane. Równie dobrze ktoś mógł zwyczajnie to sprzedać lub, nie wiadomo co gorsze, przepić czy też przetopić. Tyle pytań.
A teraz sprowadzają tu jednego z kilku ochroniarzy karawany. Jak to powiedział przewodnik z Tysiąca Słońc, największego skurwiela jakiego dało się znaleźć.
W istocie po chwili do ciasnej komórki strażnicy wprowadzili mężczyznę wyższego o głowę od generała, ledwie mieszczącego się w drzwiach. Nosił na sobie jedwabną, cienką kamizelkę, taką jakie sprzedawali każdemu kto wybierał się Szlakiem Orientu.
Szeregowi posadzili go na krześle przy biurku dowódcy.
— Jestem Salim Generał Armii Imperialnej Sułtana Amisztraju- przedstawił się.
— Birkart- rzucił przesłuchiwany.
— A skąd do nas przybywasz?
— Z zachodu, przybyłem Szlakiem Orientu. Ochraniałem karawanę przed zagrożeniami zewnętrznymi.
— Sprawa jest delikatnej natury, a fakt, że jest pan najemnikiem bez żadnych koneksji z dworem Sułtana komplikuje twoją pozycję, zrozumieliśmy się?
— Nie do końca- odpowiedział- Może mi pan wytłumaczyć o co chodzi?
— Karawana, którą chroniłeś przewoziła pewien przedmiot. Specjalną przesyłkę do rąk własnych Sulejmana IV. Chcę się dowiedzieć czy przypadkiem nie zauważyłeś podejrzanego zachowania u któregokolwiek z członków wyprawy- wyjawił licząc na współpracę.
— A jak powiem, że nie to całą winę zwalicie na mnie? Hm? Zaczniecie szukać paserów dość odważnych by sprzedać prezent dla sułtana i dość głupich by wziąć go od obcokrajowca, turysty? Mężczyznę takiego jak ja łatwo znaleźć jak widać, nie?- tu Birkart zerknął na pilnujących go żołnierzy - A jeśli spróbujecie, choćby pomyśleć o torturach, to dodacie na moje konta parę trupów, co ty na to generale?
Salim przywołał na twarz swoje najbardziej groźne a zarazem przenikliwe spojrzenie. Nachylił się w kierunku przesłuchiwanego.
— Grozi mi pan?
— Chcę żeby pan tak to odebrał. Szczam na sprawy polityczne, a to mi tym trąci. Nie po to przeszedłem taki kawał drogi, by wdawać się w konflikt z prawem. Jeśli się pan nie domyślił jestem mieszkańcem Gerii, najdalej wysuniętej na zachód prowincji Imperium i w związku z tym przysługują mi takie same prawa w Amisztarze jak mieszkańcom stolicy. Edykt Sulejmana I z 786 roku.
Znalazł się inteligent- pomyślał generał Salim.- Prawnik i historyk, kurwa jego mać.
— Cóż skoro tak pan twierdzi- zrezygnowawszy z bezowocnych prób wyciągnięcia prawdy generał postanowł zostawić Gerianina w spokoju. Gestem ręki pozwolił mu opuścić salę przesłuchań.
Koniecznie trzeba będzie go śledzić- pomyślał.
Był ciekaw co z tego wyniknie.

Opuściwszy ciasną kanciapę, która robiła za pokój przesłuchań Birkart odetchnął świeżym powietrzem. Naszła go ochota na zimną kąpiel w najbliższym stawie. Po kilkunastu minutach znalazł odpowiednie miejsce. Ściągnął kamizelkę i portki.
Woda była przyjemnie chłodna co dziwne w tym klimacie. Przypuścił, iż jest ochładzana magicznie. Skierował swój zmysł w dół i poczuł na dole obecność magicznych kryształów generującyh chłód. Uśmiechnął się i zaraz pogrążył się w rozmyślaniach.
Sułtan Sulejman IV władca Imperium Amisztraju rozciągającego się od krainy Gerii, pasma Nieprzebytych Gór i Ognistych Ziem na zachodzie, równiną Argońską na północy, przez tropikalną puszczę, aż do krainy małych ludzi zwaną Qingz na wschodzie chce dostać jakiś przedmiot. To nie może być byle pierdółka, choć kto wie co człowiekowi o takiej pozycji chodzi po głowie? Przedmiot ten niewątpliwie jest magiczny, zapewne związany z jakąś przepowiednią lub legendą, być może to rodzaj broni. Opis pasuje do wielu rzeczy, a większość z nich pochodzi z Archipelagu Siedmiu Mórz, gdzie niepodzielnie rządzą piraci. Sułtan zadbał, żeby nikt z jego otoczenia nic nie wiedział. Posłużył się całą siatką pośredników, z których żaden nie miał pojęcia co do przeznaczenia przedmiotu. To musi być coś niewielkiego lub niepozornego jak część zastawy, ozdoba, może moneta? Jednak w którymś momencie ktoś popełnił błąd. Wypaplał. Cholera za dużo niedopowiedzeń!- stwierdził Birkart.
Jedyny trop jaki przyszedł mu do głowy miał na imię Elissa, nie pochodził z Le'Clois i dwukrotnie próbował go zabić.
— Będzie trudno ją znaleźć- pomyślał.
Jednak najpierw musiał udać się do burdelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz