piątek, 27 grudnia 2013

Historia Birkarta cz. V

To był pierwszy raz kiedy Salim znajdował się w Komnacie Dowodzenia. Wstęp tam przysługiwał tylko Generałowi Armii Imperialnej Sułtana Amisztraju. Siedział na podwyższeniu w pozycji kwiata lotosu. Wokół niego wisiały w powietrzu kryształowe kule służące do projekcji i przekazywania informacji. Niektóre latały z miejsca na miejsce zależnie jak gestem ręki je poruszał. Miał wgląd w najważniejsze placówki wojskowe w mieście, kontakt z każdym wysokiej rangi oficerem oraz magiem bojowym i oczywiście dostęp do pełnego monitoringu Pałacu Sułtana. Teraz najważniejsza była mała kulka unosząca się przed jego nosem. To ona pozwalała na kontakt z najbardziej utalentowaną maghribi w Amisztraju, Aldaraią, właściwie jedyną nadzieją na odparcie ataku tak potężnego maga bojowego jak Birkart, czy chociażby poprzednik Salima Vazotas. Dlatego gdy kula rozbłysła jaskrawym czerwonym światłem i upadła na podłogę, serce generała ścisnęła trwoga. Nie było już ratunku. Przywołał do siebie największą kulę i położył na niej dłoń. Niebieskie nici wytrysnęły z niej pod wpływem jego dotyku. Rozproszyły się po całej komnacie i połączyły z każdą kulą.
— Wszyscy do Pałacu Sułtana!- rozkazał licząc, że nie jest za późno.



Jasmine siedziała zamknięta w swojej komnacie w najwyższej wieży pałacu. W samym środku nocy usłyszała kroki strażników, krzyki, rzucane szybko rozkazy. Była zmęczona po uczcie i bolała ją głowa, a hałas tylko pogorszył jej nastrój. Walnęła pięścią kilka razy w drzwi pytając po co ten harmider i co się dzieje, ale nie otrzymała odpowiedzi. Domyśliła się, że postawiono straże przed jej komnatą co było dość niezwykłe, ponieważ żaden mężczyzna od dawna nie próbował jej odwiedzać nocą. Wzruszyła tylko ramionami i uznała to za kolejną fobię ojca. Otworzyła okno i spojrzała na gwiaździste niebo. Zobaczyła jak Myśliwy mierzy z łuku do Bestii, nad nimi Rycerz szarżował na Koniu w kierunku Smoka. Dalej Praczka zajmowała się sobą, Elfka siedziała pod Drzewem i podziwiała Kwiat. Szczyt Wieży zasłoniła chmura. Księżniczka oparła łokcie na parapecie. Chmura-pomyślała i rozmarzyła się- podobno w dalekich stronach, na zachodzie i północy, za Pustynią Dinar, na niebie roi się od chmur przybierających różne kształty, a nie ograniczały się do łączenia punktów jak to jest w przypadku konstelacji. Niektórym przypominają potrawy, miejsca, osoby.
Niczego nie pragnęła tak bardzo jak zobaczyć niebo w innych krajach. Leżeć na polanie i obserwować jak się zmienia. Zawsze wyobrażała sobie, że będzie wraz z ukochanym całe dnie gapić się w chmury, żartować, bawić się i kochać pod pokrytym białymi kształtami niebem.
Sierp półksiężyca połyskiwał czerwoną poświatą. Nagle w środku nocy rozległ się potępieńczy skowyt, mrożący krew w żyłach, jakby zmarli powstali z grobów, z chęcią podzielenia się ze światem cierpieniem jakie ich spotkało w najgłębszych czeluściach podziemi.
Za drzwiami komnaty dało się słychać szamotaninę i kłótnię. Księżniczka odwróciła się w kierunku wyjścia. Rozległ się krzyk, odgłos upadających ciał. Do sali zaczęła wlewać się krew, zabarwionna na czarno, lepka, mazista. Potem walenie do drzwi. Łup, łup, łup, aż ustąpiły. Do sypialni wszedł Ahmed, dowódca gwardii pałacowej umazany we krwi. Ściekała z kącika jego ust, a szkarłatna smuga brudziła jego biały pancerz. Z każdym krokiem w kierunku księżniczki słychać było jak życiodajny płyn chlupocze pod stopami. Krew była nawet w jego oczach.
Jasmine stała w miejscu sparaliżowana. Czuła jak knebluje ją niewidzialna siła, zaciskająca palce zimnej dłoni na jej gardle, więżąc oddech. Ahmed chwycił księżniczkę za przegub prawej ręki i bez słowa cisnął na łoże. A jednak zdołała krzyknąć. Zaczął zdejmować zbroję, z wprawą doświadczonego żołnierza. Żadnego zbędnego ruchu, tylko sekwencje działań wyćwiczone podczas służby, wykonywane z prędkością niedostrzegalną dla niewprawnego oka. Stal szczęknęła o podłogę. Jasmin uciekła do wezgłowia łoża, kuląc się ze strachu. Dowódca gwardii skoczył za nią i przycisnął do łoża. Nachylił się nad nią, tak że krew zabitych strażników kapała do ust córki sułtana. Wzdrygnęła się, a on zaczął całować jej szyję.
Potężny cios złamał mu trzy żebra i odrzucił na ścianę. Wrzasnął z bólu gdy jeden ze strażników miejskich zdążył podbiec i kopnąć go w głowę. Świat zaczął wirować i zasnuwać się mgłą zza której wyzierała sylwetka mężczyzny wielkiego jak niedźwiedź. Chwilę później poczuł ciężar naciskający na skroń. Stworzenie ze smogu w czarnym kapocie zasłaniającym twarz chwyciło go za gardło i poniosło w objęcia nocy. W ciemność.
Ciepło i obrzydzenie. Prąd odrazy rozchodzący się po całym ciele, gdy dowódca pałacowej gwardii był nad nią nad nią. Pot, nienawiść, strach. Tyle z tej nocy zapamiętała Jasmine.

Gdy tylko Birkart zabił niedoszłego gwałciciela odgarnął z czoła czuprynę czarnych włosów i spojrzał się w kierunku córki sułtana. Może w nieco innych okolicznościach zachowałby się jak książę z bajki, ale nie dziś. Ostrożnie podszedł do dziewczyny i zakrył jej usta dłonią.
— Mrugnij dwa razy jeśli mnie rozumiesz, raz jeśli nie- pojmujesz?-zapytał.
Dwa mrugnięcia.
— Czy wiesz gdzie jest sułtan?
Odwróciła wzrok.
— Posłuchaj mnie słodziutka, nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy i tego nie zrobię. Równie dobrze mogę teraz sobie wyjść jak gdyby nigdy nic. Wtedy sama martw się o żołnierzy, którzy przyjdą zobaczyć co się stało. Albo możesz pomóc mi znaleźć swojego ojca, jednocześnie będąc w najbezpieczniejszym miejscu w pałacu- przy mnie. Co wybierasz? Pomożesz mi?
Dwa mrugnięcia.
— Mądra dziewczyna-stwierdziłi oderwał rękę od jej twarzy.
— Kim jesteś?- zapytała Jasmine jak tylko zdołała złapać powietrze.
— Jestem Birkart. Twój ojciec nasłał na mnie skrytobójcę a ja chcę wiedzieć dlaczego i moze przy okazji pomóc mu rozwiązać jego problem. Mniej więcej tak to wygląda- powiedział i bezceremonialnie pociągnął ją za rękę.
— Dokąd idziemy?
— Na pewno znasz przejście do piwnicy, podziemi czy też lochów, gdzie w dzieciństwie zabroniono ci się bawić.
— Tak było takie jedno tajne przejście dokądś, mówili mi, że niebezpiecznie jest tam biegać.
— Więc tam idziemy. Prowadź- kazał.
Księżniczka zatrzymała się przed olbrzymią kałużą krwi i spojrzała na wybawcę.
— Cholera!- zaklął Birkart i wziął ją na ręce.
Przeniósł ją obok sześciu ciał już wyzutych z każdej drobinki osocza, zastygniętych w agonalnych pozycjach. Przez ten czas miała zamknięte oczy, ale zapachu śmierci nie da się zdławić. Każdy krok maga kończyło chlupotanie krwi pod stopami. Postawił ją dopiero po jakiś trzydziestu stopniach, gdzie jeszcze nie dotarła krew. Przez długi czas schodzili z wieży w milczeniu. Jasmine poprowadziła Birkarta za schody. Wymacała kamień i nacisnęła go. Otworzyło się przejście, pierwsze z wielu, które mieli razem przejść.
— Pójdziemy skrótem- powiedziała.


Pół klepsydry wcześniej.
Pałac Sułtana został zapełniony żołnierzami, strażnikami i gwardzistami. Każdy korytarz patrolowały sześcioosobowe oddziały mieszanych formacji. W dodatku każdej komnaty strzegło po cztery osoby. Tych najważniejszych jak sypialni sułtana, sypialni pierwszej i drugiej konkubiny, harem i sypialni księżniczki pilnowali elitarni pałacowi gwardziści po wieloletnim szkoleniu, najbardziej lojalna formacja w Imperium Amisztraju.
Na dostanie się do Pałacu Sułtana w stanie kompletnego zamknięcia są dwa sposoby. Pierwszy to pójść w ślady Birkarta. Znaleźć i oszołomić stróża prawa o zbliżonej posturze, przebrać się za niego, ukryć ciało i wejść przez główną bramę niezauważony razem z tysięcem żołnierzy.
Saraphine wybrała trudniejszą drogę. Zaczepiła linkę z hakiem na murze okalającym pałac. Od razu poczuła jak hak zawadza o poddasze. Pewnie wciągnęła się na górę i z gracją skoczyła na podwórze. Natychmiast owinęła sznur wokół lewej ręki i pobiegła w kierunku zabudowań. Ominęła południowy minaret. W myślach zliczyła kroki. Pięć, dziesięć, dwadzieścia. Zarzuciła linkę na wysokość drugiego piętra. Zgodnie z planem okno było otwarte. Wspięła się do środka.
Komnata dowódcy gwardii pałacowej była wręcz prymitywnym pomieszczeniem. Równie dobrze mogłaby służyć za celę więzienną, gdyby nie szerokie okno. Prycza, stolik i szafa to wszystko co tam było. Saraphine z zadowoleniem zauważyła, że fiolka z trucizną, którą przekazała Ahmedowi zniknęła. Spokojnie podeszła do drzwi komnaty. Usłyszała po drugiej stronie tylko dwa równomierne oddechy. Strażnicy musieli stać sztywno, bacząc by nikt niepowołany nie dostał się do środka. Asasynka wyciągnęła zza pleców zakrzywione ostrze. Delikanie uchyliła drzwi. Rzuciła się naprzód niczym pantera, wywijając mieczem utaczając z gardeł strażników krew. Następnie skierowała się w lewo. Od tej strony nadchodził oddział. Schowała się we wnęce za posągiem mężczyzny z pokaźnym przyrodzeniem. Gdy tylko dwaj pierwsi strażnicy minęli jej kryjówkę wyskoczyła na następnych. Szybkie zamaszyste cięcia, parę pchnięć i żołnierze byli martwi. Leżeli na podłodze podziurawieni jak dziewica w burdelu. Asasynka pobiegła dalej. Na skrzyżowaniu korytarzy uniknęła kolejnego oddziału. Poszła w prawą stronę w kierunku głównego holu. Była jak cień skaczący po ścianie. Zjawiskiem tak naturalnym, że niezauważalnym. W głównym holu ukryła się za trzydziestostopowym posągiem kobiety o sześciu ramionach, pochodzącym z dalekiego wschodu. Założyła szamszir na plecy, sprawdziwszy czy dobrze się trzyma. Wzięła fiolkę z fioletowym płynem i wypiła ją
Bądź błogosławiona Banshee- szepnęła, a z jej ust rozległ się przeraźliwy krzyk. Rzuciła zatrutymi igłami w dwóch wartowników stojących przy bramie. Na tyle mocno, by nie dało się określić po pierwszych, niedokładnych oględzinach przyczyny zgonu. Powtórzyła to czynność na innych strażnikach.
W pewnym momencie z setki żołnierzy zgromadzonych właściwie na pierwszej lini obrony zrobiło się osiemdziesięciu zabobonych mężczyzn myślących tylko o sobie, żądnych zemsty, mordu, złaknionych bogactwa i kobiet jakie kryły się w Pałacu Sułtana. Horda mężczyzn pijanych szaleństwem
Skoro już otworzyła Birkartowi bramę do pałacu, gdzie zapewne zamierzał się dostać wystarczyło tylko chwilę poczekać i sprawdzić czy połknie haczyk.


Saraphine przekradła się obok szlachtujących się żołnierzy. Uniknęła rozbryzgu czerwonej posoki, przeskoczyła nad trupem, jednym, drugim, trzecim. Mknęła jak strzała przed siebie. Wbrew jej oczekiwaniom Birkart nie przyszedł. Pozostawiało to tylko jedną możliwość- już tu był. Zabójczyni odbiła w korytarz po prawej. Wyłaniając się z zakrętu dobyła sztyletów. Wbiła jeden wartownikowi między żebra, a drugi w podbródek. Wyciągnęła je, podcięła mu gardło i kopnęła umierającego. Ten przewrócił się o ciało swojego towarzysza, którego najwidoczniej gwałcił. Asasynka nie przejęłą się sceną i pędziła dalej. Jedyną jej szansą na znalezienie zarówno Birkarta jak i Puchar Maximilliana, legendarnego założyciela Królestwa Ithor, była Komnata Dowodzenia. O ile można powiedzieć, że ktoś ma ten bajzel pod kontrolą.


Generał Armii Imperialnej Sułtana Amisztraju zmierzał w kierunku labiryntu w podziemiu, gdzie znajdował się jego suweren. Wydarzenia przerastały każdego kto znalazł się w pałacu. Wszyscy magowie są na zewnątrz i badają anomalię jaka powstała po zaklęciu Birkarta, a żołnierze wpadli w morderczy szał i zabijają się nawzajem. Jedyna osoba, która mogłaby w takiej chwili wesprzeć Salima najpewniej zginęła z ręki maga bojowego. Najgorsza była ta niepewność. Generał nie wiedział czy Birkart w ogóle ma Puchar, dlaczego mag otwarcie atakuje Imperium, co dzieje się z Ahmedem i sułtanem? I najważniejsze jak powstrzymać zamieszki przed rozprzestrzenieniem. Idąc mijał stosy trupów. W otwartych salach dochodziło do gwałtów i wszelkiego rodzaju dewiacji. Szaleni żołnierze rzucali się na swojego przełożonego z krzykiem na ustach. Za każdym razem dołączali do swoich poległych towarzyszy.
To miejsce nie jest już Pałacem Sułtana- pomyślał na głos Salim.- To istny Pałac Szatana.
Skręcił w prawo. Jego oczom ukazało się otwarta wyrwa w ścianie, tajemne przejście do schronu sułtana. Miejsce, które nie powinno być tak nonszalancko udostępnione hordom strażników, którzy stracili nad sobą panowanie. Widok ten przeraził generała bardziej niż fakt rzezi urządzonej między innymi przez jego ludzi.


Sułtan leżał na tronie w swojej komnacie wewnątrz labiryntu. Miał wywrócone białka oczu na wierzch. Z rozdziawionych ust toczyły się resztki fioletowej piany skapując na jego bujną owłosioną klatkę piersiową i wędrując dalej przez pokaźne brzuszysko, lądując na podłodze.
Jasmine podbiegła do ojca ze łzami w oczach. Birkart podszedł do księżniczki i delikatnie ją objął. Sytuacja nie zadowolała żadnej ze stron. Mag nie miał już szans dowiedzieć się jakiego artefaktu szukał sułtan, a Jasmin nie mogła czuć się bezpiecznie we własnym domu. Kiedy tylko dziewczyna otrząsneła się, zaczął szukać wskazówek w pokoju. Podniósł kielich z winem. Powąchał jego zawartość i spróbował odrobinę. Na języku poczuł znajomy gorzki smak hydrosu jednej z dość popularnych trucizn, działających tylko po zmieszaniu z alkoholem.
Wtedy wszystko zaczęło się układać. Elissa z Le'clois działała w porozumieniu z kimś z otoczenia Sułtana Amisztraju, najpewniej z Dowódcą Gwardii Pałacowej. Ten otruł sułtana kiedy znaleźli się sami w z pozoru bezpiecznym miejscu. Pytanie czemu poszedł prosto do sypialni księżniczki zamiast zwyczajnie zapanować nad sytuacją. Przecież mógł powiedzieć, że ostatnim życzeniem sułtana było, iż jego córka ma się ożenić z dowódcą i właściwie byłoby po sprawie. Ale mimo to niedoszły spiskowiec wpadł w dziwny szał. Ach!- pomyślał Birkart.- Skowyt Banshee! Nie każdy ma dość woli by mu się oprzeć. To ciekawe czemu właśnie teraz było go słychać. Zupełnie jakby został celowo wywołany. Na przykład przez asasynkę, która chciała bym łatwo dostał się do Pałacu. Pewnie chciała zwalić na mnie winę za rzeź w pałacu i śmierć sułtana. Wystarczyłoby tylko mnie zabić i na miejscu pozostawić dowódcę gwardii pałacowej jako bohatera narodu, przy tym samemu wykraść magiczny artefakt. Tylko że ani sułtan, ani Birkart nie byli w jego posiadaniu.


Aryk z Dolnej Równiny nie wyglądał najlepiej. Rozbity lewy łuk brwiowy, żuchwa wisząca z czaszki. Prawa ręka wykręcona w trzech miejscach- w nadgarstku, połowie kości ramienia i w łokciu, pogruchotana i widocznie złamana. Z lewej ręki nie zachowało się wiele, gdyż przechodzący obok zaułku lis pustynny zdołał porwać odrąbaną kończynę, posilić się mięsem , wyssać szpik i schrupać kości. W cieło arganianina wbitych było pięć ostrzy, które utrzymywały trupa w pozycji siedzącej, przytwierdzając go do muru. Wokół zaczęły krążyć muchy.
Mordowanie ludzi nie leżało w naturze Kondeusza, ale zapłata była sowita. Kto mógłby pomyśleć, że król Ghwarii płaci tyle złota za mały czerwony kamyczek, którym ozdobiony był złoty puchar? Zresztą samo naczynie jest bezużyteczne, ma tylko wartość historyczną dla Królestwa Ithor. Porzuci je w najbliżeszj gospodzie. Koniecznie musiał się napić i przygotować do męczącej podróży przez pustynię.


Jasmine zasłoniła własnym ciałem Birkarta. Mimo żałoby jaką przeżywała była w stanie zachować dość rozsądku, by nie pozwolić na śmierć swego wybawcy.
Generał Salim w ostatniej chwili wstrzymał się od zadania ciosu. Ostrze szabli prawie dotykało szyi księżniczki. Salim cofnął rękę.
Co to ma znaczyć?- zapytał.
To na co wygląda- odpowiedział Birkart odwróciwszy się twarzą do rozmówcy.- Sułtan nie żyje, został otruty. Umarł król, niech żyje królowa, jakby to powiedzieli w Ithor.
Sam go zabiłeś ty kurwi synu!- wrzasnął generał.
Złapał Jasmine za ramię i probował ją odepchnąć. Księżniczka strąciła ciężką rękę dowódcy armii.
Uważaj co robisz! Zgodnie z prawem sukcesji jestem twoją władczynią, Sułtanką Amisztraju, czy jak to się tam tytułuje!- wykrzyknęła mu prosto w twarz.
Generał cofnął się nie dowierzając butności Jasmine. Nie wiedział co myśleć. Czy to była część intrygi uknutej przez córkę Sulejmana by przejąć władzę? Postanowił zaryzykować, nie dbał już o swoje życie, nie mówiąc o honorze.
Czy macie Puchar Maximiliana?
A więc o to wam chodzi?- Birkart nie krył zdziwienia.- Ukradliście najcenniejszą historyczną pamiątkę Królestwa Ithor, puchar Pierwszego Króla Ithor, Założyciela et cetera? Naprawdę wierzycie, że ma magiczną moc?
Tak, a przynajmniej według Sulejmana- odparł generał.
Ale o co chodzi?- zapytała zmieszana Jasmine.
Birkart skoczył w kierunku Salima prawie taranując księżniczkę. Zgromadził błyskawicę w dłoniach i zatrzymał zakrzywione ostrze szamsziru zanim trafiło w generała Salima. Wykorzystał swoją przewagę fizyczną i rzucił zabójczynią o ścianę.
Asasynka odbiła się z impetem od ściany, ale wypuściła z rąk miecz. Zdążyła jedynie przyjąć postawę do walki wręcz zanim generał wymierzył w jej gardło własną broń. Obrzuciła mężczyzn chłodnym spojrzeniem szczura, który znalazł się w pułapce.
Szukasz Pucharu, prawda?- zapytał Birkart. Widząc jej reakcję kontynuował- Muszę cię rozczarować, ale go nie mamy. Właściwie to nigdy żadne z nas nie było w jego posiadaniu. Możesz puścić ją wolno- polecił Salimowi.
Kiedy generał odłożył broń zabójczyni ruszyła do wyjścia. Więcej tej nocy jej nie widzieli.
Dlaczego nie chciałeś jej przesłuchać?- zapytał Salim.- Dowiedzielibyśmy się dla kogo pracuje!
Nie powiedziałaby nic, prawda?- wtrąciła się Jasmine.
Birkart przytaknął.
Wiemy tylko tyle, że Pucharu pożądały co najmniej trzy strony: Imperium, Bractwo i jeszcze ktoś. Nie sądzę, iż w grę wchodzi wywiad Ithor, to ktoś inny, kto ma własny plan co do użycia jego mocy o ile jakąś posiada, w co szczerze wątpię.
Przypomnę ci, że masz też inny problem. Śmierć Sułtana.
Ale on nie zabił ojca!- księżniczka wstawiła się za magiem.
Może i nie, ale jak myślisz po co to całe zamknięcie Pałacu Sułtana, straże i uzbrojenie? Myśleliśmy, że Birkart jest w posiadaniu Pucharu.
Dlatego wysłaliście na mnie skrytobójcę. Jednak wcześniej narobiłem hałasu w burdelu walcząc z tamtą barbarzynką.
W burdelu?!- oburzyła się Jasmine.
Birkart westchnął.
Tak- odpowiedział i kontynuował swoją wypowiedź- Wasze działanie to reakcja właśnie na to wydarzenie. Pomyśleliście, że jestem mocno wkurwiony sytuacją i zaatakuję sułtana.
Dokładnie, a ty najwidoczniej wiedząc to przyszedłeś tutaj. Po drodze zabijając nadworną maghribi.
Maghribi? A, pewnie chodzi o tą czarodziejkę z ogrodu! Spokojnie jest tylko nieprzytomna- zapewnił Birkart.
Pokonałeś Aldaraję?- księżniczka z każdą chwilą coraz bardziej podziwiała dokonania maga.
Kontynuując, przyszedłem do Pałacu, by wyjaśnić nieporozumienie i zawrzeć niejako sojusz.
Sojusz? Jaki sojusz?
Ja pomogę wam, wy odpierdolicie się ode mnie. Tak mniej więcej wyglądałaby moja propozycja.
Teraz to możesz sobie tak mówić.
Vazotas!- nagle krzyknęła Jasmine.
Mag i generał spojrzeli się na nią. Najpierw Birkart zrozumiał o co jej chodzi.
Tak to by miało sens. Zbuntowany generał, mógł mieć swoich ludzi na dworze i wiedzieć o posunięciach Sułtana. Teraz pewnie przejął artefakt i z jego pomocą chce zająć Amisztar.
Kurwa, brzmi zupełnie jak coś na co byłoby stać Vazotasa! Tylko co z tym zrobić? Vazotas był generałem armii i najpotężniejszym magiem bojowym w Amisztarze. W dodatku twórcą. Przejebaniutko!- wściekł się Salim.
Możemy zrobić jedno- zaproponował Birkart.- Uspokoimy sprawy w pałacu, ogłosimy Jasmine nową sułtanką, a Vazotasa zostawcie mi. Tylko powiedzcie mi czy wiecie jakiej magii stosuje, żebym mógł się przygotować.
Jasmine i generał Salim obejrzeli się z podziwem na Birkarta. Ten oto obcy człowiek, niesłusznie oskarżony i skazany z mocy prawa na śmierć, oferował swym oprawcom pomoc.
Czego zażąda w zamian?- zastanowił się Salim. Ale zanim zdołał wyrazić swój niepokój odezwała się księżniczka.
Zrobimy jak mówisz- i skłoniła się.

Pustynia Dinar nie należy do miejsc, które będę miło wspominać. Nawet nie zdążyłem porządnie wypocząć po mojej pierwszej podróży przez nią. Teraz jestem na środku pustyni. Z trudem orientuję się w stronach świata. Próbuję iść dalej, szukać miejsca gdzie możnaby się schronić. Dobrej kryjówki z oazą lub małym źródłem wody. Przestrzeni na której zmieści się mała armia jaka poszła za Vazotasem.
Czy robię to dla jakiejś dupki? Nie. Siła wyższa pchnęła mnie na tę drogę więc nią podążam. Jestem ciekaw co się stanie. Wręcz dostaję dreszczy z ekscytacji. Mistrz mnie zabije kiedy się dowie co zaszło.

Gdzieś tam pośród piasków największej pustyni na kontynencie słychać donośny śmiech. Śmiech szaleńca.

Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz