niedziela, 10 listopada 2013

Thor lutuje młotem aż miło

Młotek to atrybut robotników budowlanych wykorzystywany do wbijania gwoździ, złączania ze sobą poszczególnych elementów konstrukcyjnych. W odpowiednich rękach to zabójcza broń o zdolnościach bumerangu, rażąca piorunami wrogów. Do tego jednak trzeba być bogiem.
Akcja filmu Thor: Mroczny Świat toczy się dwa lata po ataku na Nowy York. Drogi bohatera i Jane Foster rozeszły się, mimo iż Bifrost został odbudowany Thor nie wrócił do ukochanej. Ba, nawet nie odwiedził jej gdy był na Ziemi (w Midgardzie) jako członek Avengersów. W tym czasie heros brał udział w Asgardzkich misjach pokojowych ( niezwykle przypominających amerykańskie) wprowadzając ład w Dziewięciu Światach z pomocą wiernych przyjaciół: Sif, Fandrala, Hoguna i Volstagga. Asgardczycy walczą z bandytami wyzwalając Vanaheim i przypominając o sile w efektownej scenie batalistycznej.
W Londynie Jane Foster próbuje ułożyć sobie życie na nowo, poznaje Richarda. Pierwszą randkę przerywa jej, w swoim stylu, stażystka Darcy informując, że fazomierz zaczął wydawać dziwne dźwięki. To doprowadza Jane, Darcy i jej stażystę Ian do znalezienia anomalii grawitacyjnej w opuszczonym magazynie. Przez przypadek ukochana Thora wpada do niej i wchodzi w kontakt z Eterem.
Gdzieś w bezkresie wszechświata na statku kosmicznym budzą się mroczne elfy, które tysiące lat wcześniej przeżyły dotkliwą porażkę z Asgardczykami pod wodzą Bora, ojca Odyna. Ich celem było wpędzenie Dziewięciu Światów w ciemność, przy pomocy Eteru, płynnej magicznej substancji dającej nadnaturalne zdolności. A nadnaturalne zdolności u istot samych w sobie nadprzyrodzonych to nic dobrego.
„Thor: Mroczny Świat” dysponuje porządną blockbusterową fabułą z licznymi zwrotami akcji, które autentycznie zaskakują. Kto spodziewałby się, że miłujący lojalność i sprawiedliwość bohater sprzymierzy się z Lokim, najlepszym czarnym charakterem cyklu filmów o marvelowskich superbohaterach? Niektórych może zrazić schemat filmu- dobro, sprawiedliwość zwycięży nad złem i niegodziwością- należy jednak pamiętać, iż mamy taki jest urok opowieści o superbohaterach ze stajni Marvela. Nie są to postacie balansujące na granicy bohater/przestępca jak Batman lub Green Arrow.

Dla urozmaicenia i odróżnienia od innych produkcji Marvel Studios drugi film o nordyckim bogu piorunów czerpie nieco z Gwiezdnych Wojen i Władcy Pierścieni- mroczne elfy walczą w statkach kosmicznych wyglądających jak B-płatowce, a język jakim się porozumiewają zdradza podobieństwa do, o ironio, języka orków z filmowej trylogii Petera Jacksona. Natomiast mroczne elfy z wyglądu są bardziej mroczne niż elfie (obowiązkowe długie spiczaste uszy zostały zachowane). Ich przywódca Malekith wzorem urody nie jest, łatwo poznać, że jest przysłowiowym Złym Lordem, pragnącym zniszczyć wszystko co istnieje. Ponadto samo uzbrojenie siepaczy obu stron konfliktu opiera się na broni laserowej, czy to stricte karabinów, czy to magicznych włóczni. Reszta to Marvel w najlepszym wydaniu- tajemnice z przeszłości, epicka batalia o przetrwanie świata, drobna rólka Stana Lee i charakterystyczny humor.
Tym razem dopisek 3D nie oszukuje. W filmie „Thor: Mroczny Świat” w końcu widać, że rzeczywiście wykorzystano tę technologię. Oddają to znakomite kadry, w których widać głębię przestrzeni. Odległość jaka dzieli postacie od siebie pokazują ujęcia nieco z boku i zza pleców. Świetnie wyglądają sceny pokazujące statek mrocznych elfów wśród gwiazd, zbliżenia na Asgard, który fenomenalnie wygląda. Emocjonujące są sceny walk elfich myśliwców i najazdu na królestwo Odyna. Ogromne wrażenie właśnie dzięki efektom trójwymiarowości robią walki. Mjolnir lecący w kierunku ekranu wywołuje odruch uniku, trudno zwalczyć chęć odsunięcia się w bok kiedy ktoś bezwładnie frunie w stronę kamery. Pozostałe efekty specjalne czy to te związane z anomaliami grawitacyjnymi, czy z piorunującą mocą Thora, czy ze zdolnościami Eteru używanego przez Malakitha tworzą klimatu marvelowskiego uniwersum.

Urozmaiceniem jest to, iż akcja (ta Midgardzka) toczy się w Wielkiej Brytanii, na ulicach Londynu i Greenwich. Ten krok w kierunku Europy łamie schemat historii amerykańskich bohaterów- teraz już nie ratują Ziemi głównie na obszarze USA. Przecież Thor był czczony przez wikingów, a ci swego czasu najechali na Anglię. Takie przełożenie ciężaru na Stary Kontynent może być spowodowane także tym, iż Amerykanie dostrzegają, że w tej części świata także potrzebni są herosi.

Atutem filmu jest komizm. W zabawnych sytuacjach bryluje Darcy, Loki i dr Erik Selvig. Ten ostatni ma skłonności ekshibicjonistyczne i ukradł Stanowi Lee but, Loki zadrwił sobie z jednego z Avengersów, a Darcy, cóż, to stażystka przy naukowcu, która nie ma zielonego pojęcia o nauce. Nie brakuje też kilku zabawnych sytuacji z udziałem Thora. Wszystko to w avengerowskim, marvelowskim stylu. 


Na ekranie znakomicie sprawili się Chris Hemsworth i Natalie Portman, odtwórcy głównych ról. Australijczyk potwierdził swoją dobrą dyspozycję i to, że zasłużenie należy do grona Hollywoodzkich gwiazd. Tom Hiddleston błyszczał jako Loki, to jego zasługa, że bóg oszustów jest najlepszym czarnym charakterem Marvela. Swoje zadanie wyśmienicie wypełniła Kat Dennigs grająca Darcy Lewis role komediowe są jej mocną stroną. Anthony Hopkins wcielając się w Odyna zadziwia- zupełnie nie przypomina siebie, a gra doskonale.  

Słowem „Thor: Mroczny Świat” to kapitalny blockbuster z marvelowskiej stajni, a co za tym idzie bardzo dobry film akcji. Spodoba się zarówno fanom jak i ich drugim połowom. 

Ocena: 9,38

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz