Sulejman
IV spokojnie spał w swoim łożu razem z czterema nałożnicami.
Potężnie zachrapał a ślina z jego ust spłynęła na pierś
najmłodszej z nich, wręcz dziecka. Przekręciła się na bok z
westchnięciem. Wtem z hukiem otwarły się drzwi do komnaty.
—
Najłaskawszy panie!- krzyknął generał Salim, który wszedł do
pomieszczenia razem z czterema pałacowymi gwardzistami i Ahmedem
dowódcą gwardii.
Sułtan
obudził się gwałtownie razem ze swoimi towarzyszkami, które
zobaczywszy mężczyzn ze wstydem zakryły swoje ciała.
—
Co jest kurwa?- wrzasnął sułtan.
—
Musimy cię zabrać w bezpieczne miejsce- odpowiedział Ahmed- Tu nie
jesteś bezpieczny, z tego co mi mówił generał Salim i maghribi -
dowódca wziął nagiego sułtana pod ramię i pomógł mu zejść z
łóżka.
—
Co się stało?- zapytał z przerażeniem w głosie władca
Amisztraju.
—
Mamy problem z nim- odparł generał wyraźnie akcentując ostatnie
słowo- Może tu być w każdej chwili. Raczej nie spodobało mu się
wysłanie skrytobójcy.
Sułtan
momentalnie oprzytomniał. Naciągnął na siebie koszulę nocną i
pozwolił się odeskortować.
—
Jak bardzo jest źle?
—
Mamy zniszczenie dachu burdelu z wykorzystaniem zaklęć twórcy. I
wykorzystanie nieznanego rodzaju zaklęcia, które zbudziło
wszystkich magów w stolicy. Większość z niezrzeszonych magów już
tam zmierza albo jest na miejscu.
—
Dobrze, dobrze. Zmobilizuj wojsko i straże do schwytania przestępcy.
Chcę go mieć żywego! Wyznacz nagrodę za doprowadzenie tego, jak
mu tam, przed oblicze władz. Miejsce na dworze czy coś takiego. Nie
chcę by magowie zabrali go do swoich eksperymentów! Zrozumiano?-
groźnie łypnął spode łba na generała Salima.
—
Tak jest najłaskawszy panie, już się tym zajmuję. Pilnuj go!-
rozkazał Ahmedowi i odszedł w drugą stronę.
Tak
jak maghribi podejrzewała na miejscu zastała spory tłumek gapiów.
Jednak była zadowolna, że dotarła tam jako pierwsza wśród magów.
Zgrabnie wylądowała na dachu zamtuza "Pustynne Igraszki".
Przesłuchiwanie dziwek i kurwiarzy nie należało do jej obowiązków,
pozostawiła to profesjonalistom.
—
Fascynujące- pomyślała na głos. Wzięła głęboki oddech. Od
razu zauważyła zmianę w istocie magii jaka otaczała miejsce
zbrodni. Powstał w niej pusty kanał zwężający się ku miejscu o
pięć stóp oddalonemu od krawędzi budynku. Ale w powietrzu unosiła
się też inna woń. Delikatny, gorzki zapach. Aldaraia odruchowo
przywołała magię i ochroniła swoje płuca.
Trucizna!
I to nie taka jakiej używają imperialni
skrytobójcy!-stwierdziła.-Żaden z licencjonowanych przez Imperium
Amisztraju zabójców nie wykorzystywał trujących gazów, czy też
oparów. A ten zabójca wykorzystał specjalną mieszankę, ledwie
wyczuwalną. Pewnie w formie perfum.- w głowie magiczki zaczął się
rodzić obraz sytuacji. Podeszła do dziury w kształcie koła.
Zajrzała na dół. Tak jak się spodziewała było tam łoże.
—
Nasz złodziej postanowił się zabawić, ale ktoś próbował się
zabawić nim- rzuciła.- Hm. Więc o Pucharze wie trzecia strona. W
dodatku możemy mieć szpiega wśród swoich- perspektywa zdania
raportu Sułtanowi nie cieszyła magiczki.
—
Sułtan!- krzyknęła i natychmiast wskoczyła na magiczny dywan.
Birkart przemykał
się po dachach Amisztaru niczym kot. Lub złodziej. Skakał z
jednego budynku na drugi starając się robić jak najmniej hałasu.
Było to trudne przy jego gabarytach, ale większość mieszkańców
albo spała snem sprawiedliwych, a co bardziej ciekawscy wychodzili
na ulicę i zmierzali w kierunku Dzielnicy Czerwonych Latarni by
zobaczyć co się stało. Tak jak się spodziewał.
Piekielnie
ciekawi mnie- pomyślał Birkart.- dlaczego Imperium Amisztraju
chciało jego śmierci. Chyba naprawdę sądzą, że jest w
posiadaniu tego magicznego przedmiotu cokolwiek by to nie było. Czy
to Sułtan wynajął Elissę, by mnie zabiła, a może po prostu
postanowiła pozbyć się świadka jej dawnej zbrodni? Istniała
jeszcze jedna możliwość, która wcale a wcale go nie cieszyła.
Nie tylko Sułtan chce położyć łapska na artefakcie. A
zainteresowane strony uważają, że Birkart go ma. Niezła chujnia.
Saraphine
z trudem doczołgała się do skrytki. Z ledwością utrzymywała
przytomność. Wymacała w zawiniątku szklaną buteleczkę. Zębami
ją odkorkowała i zaczęła pić. W połowie zawartości oderwała
ją od ust. Czuła jak w jej ciele zaczynają się procesy
regeneracyjne. Położyła się na plecach i wylała resztę eliksiru
na ranę. Oddychała coraz spokojniej. Zasnęła na chwilę. Obudził
ją dotyk pomarszczonej, starczej ręki na jej piersi. Jej ciało
poddało się rozkosznemu pląsowi śmierci. Zacisnęła ręce na
przegubie ręki, wykręciła ją i złamała w łokciu. Z gardła
niedoszłego gwałciciela wydarł się krzyk, który po uderzeniu w
grdykę przeszedł w charkot. W gniewie asasynka zdzieliłą starca
kolanem w twarz. Gdy ten upadł podniosła go i skręciła mu kark.
Uśmiechnęła się.
Odzyskała
utracony kawałek ciała i nie czuła zmęczenia. Wyciagnęła z
pobliskiej skrytki szary kostium i przywdziała go. W odpowiednie
miejsca pochowała sztylety, noże, zatrute igły i shurikeny. U pasa
przymocowała linkę z hakiem oraz dwie fiolki czerwoną i fioletową.
Na plecy zarzuciła szamszir. Poprawiła włosy. Wiedziała, że
Birkart jest niezwykłym magiem, ale zaskoczył ją fakt, iż w łóżku
zdołał dorównać swojej legendzie. Teraz znała jego możliwości.
Nie mogła zawieść. Bractwo zwycięży!
Głęboko
w podziemiach Pałacu Sułtana istniało miejsce znane tylko
wtajemniczonym. Żeby do niego dotrzeć należało przejść przez
labirynt korytarzy pełen pułapek. Bezpieczne dotarcie do komnaty na
końcu labiryntu gwarantowała tylko i jedynie obecność Sułtana,
gdyż pułapki dezaktywowała krew władcy Amisztraju. Sulejman IV
siedział na fotelu. Razem z nim w komnacie przebywał Ahmed dowódca
pałacowej gwardii, uzbrojony w piękną szablę z pozłacanym
ostrzem.
—
Najłaskawszy panie możesz mi wyjaśnić naturę zagrożenia?-
zapytał- Chcę wiedzieć jakie rozkazy wydać swoim ludziom.
—
Dowództwo nad twoimi ludźmi w tej chwili przejął generał Salim-
odpowiedział sułtan- Mamy tu stan wyjątkowy! Nie jesteś tu od
myślenia! Z łaski swojej mógłbyś mi nalać wina!-rozkazał.
Nie
jestem podczaszym, żeby podawać ci wino!- pomyślał Ahmed. Skąd w
ogóle wzięła się ta komnata? Pełno w niej prowiantu i napitków
różnego rodzaju. I co u diabła się dzieje?- zastanawiał się
jednocześnie z ociaganiem spełniając zachciankę władcy.
—
No tak lepiej- stwierdził Sulejman IV opróżniwszy kielich. Otarł
usta ręką.
—
Dlaczego nie ma z nami twojej małżonki i córki, najłaskawszy
panie?- dopytywał się dowódca.
—
Bo, do kurwy nędzy, zagrożone jest moje życie, baranie jeden! One
nie mają znaczenia, to tylko kobiety.
—
Ale...- zaczął, lecz surowe spojrzenie władcy nie pozwoliło mu
skończyć.
Wtedy
w ciasnej kryjówce rozświetlanej tylko kilkoma magicznym lampami
rozległ się dźwięk przypominający skrzek zarzynanej jaszczurki.
Sułtan aż podskoczył. Szybko jednak sobie przypomniał co oznacza
ten dźwięk. Wyciągnął swą krótką rękę w kierunku stoliczka
i przeklął paskudnie kiedy stracił równowagę i wywalił się jak
długi. Z kuli, która jeszcze chwilę temu była przezroczysta
wystrzeliła feeria barw. Zawisła nad stołem i przybrałą postać
generała Salima.
—
Ekhem- odchrząknął generał patrząc jak w dwuznacznej sytuacji
dowódca gwardii pomagał wstać sułtanowi.
—
Jakie wieści?- zapytał Sulejman otrzepując się z kurzu.
—
Maghribi Aldaraia ruszyła w pościg za Birkartem- rozpoczął raport
Salim- Podejrzewa, że zmierza w kierunku Pałacu. Może być tu lada
chwila.
—
Straż jest gotowa?
—
Na tyle na ile można być gotowym w takiej sytuacji. Maghribi
Aldaraia twierdzi, iż zostało użyte zaklęcie o niewyobrażalnej
sile i jeśli Birkart jest w stanie rzucić jeszcze parę takich to
nawet wszyscy magowie Imperium razem wzięci nie będą w stanie go
powstrzymać.
—
Znaczy się, że skurwiel jednak ma puchar.
—
Tak na to wygląda. I jest jeszcze jedna rzecz. Maghribi jest
przekonana, że ktoś próbował zabić go przed nami, ktoś kto wie
o pucharze. Ktoś z wewnątrz.
—
Ożeż ty kurwa jebana!- zaklął sułtan, aż Ahmedowi ze wstydu
poczerwieniały uszy.- Znaczy się, że któryś z pośredników
mógł...- nie dokończył zdania, gdyż magiczna projekcja generał
spojrzała się w inną stronę na któregoś z żołnierzy.
—
Aldaraia nawiązała walkę- rzucił Salim i przerwał komunikację.
Sułtan
zwalił się na tron z hukiem i potwornym bólem w klatce piersiowej.
Maziowata
macka złapała Birkarta za stopę, gdy skakał z dachu rezydencji
należącej do znacznej persony z szeregów Tysiąca Słońc. Mag
poleciał na ziemię. Zdążył odbić się rękami od trawnika i
wylądować na nogach. Nadał piorunowi w swojej dłoni kształt
szabli i ciął mackę. Ta rozchlapała się i wsiąknęła w
trawnik. Na wszelki wypadek przywołał błyskawice do stopy i
pozwolił im rozejść się po miejscu za które został schwycony.
—
Zauważyłeś?- spytała go kobieta dumnie stojąca na unoszącym się
w powietrzu dywanie.
Coś
nie mam dziś szczęścia do kobiet- pomyślał.- im ładniejsza, tym
większe kłopoty. Birkart rzucił w jej kierunku ostrzem z
błyskawic. To wbiło się w barierę, którą zdążyła postawić
wokół siebie i dywanu i eksplodowało feerią trzasków niszcząc
osłonę. Magiczka zasłoniła się dywanem przed kolejnym atakiem.
Uratowała swoje życie, gdyż juz leciały w jej kierunku ptaki
stworzone z grzmotów. Znalazłszy się na ziemi Aldaraia przywołała
magię do rąk, korpusu i twarzy na chwilę nim Birkart uderzył w
nią pięścią z piorunów. Ładunek rozszedł się po chronionym
brzuchu maghribi, ale fizyczna siła ciosu odrzuciła ją o parę
stóp.
Takiego
obrotu sytuacji Birkart się nie spodziewał. Co prawda w ciemności
ciężko było rozróżnić rysy twarzy czy kolor skóry, ale sądząc
z akcentu jego przeciwniczka była rodowitą Amisztrajką, a tylko
barbarzyńcy byli uodpornieni na magię. Coś jest nie tak- pomyślał-
najpierw chroniła się przed moimi atakami, czyli dopiero potem
znalazła sposób by się uodpornić. Ale jaki?- zadawał sobie to
pytanie zdecydowanie za długo, gdyż skromna pięść z
niewiarygodną siłą uderzyła go w korpus ignorując chroniącą go
szatę z błyskawic. Nawet waga Birkart nie uchroniła go przed
upadkiem. Z łoskotem zwalił się na ziemię. Podniósł głowę i
zerknął w kierunku magiczki. Ta stała w jednym miejscu, tam gdzie
odrzucił ją jego cios. Z trudem dźwignął się na nogi cudem
omijając kolejne uderzenia. Chwycił maghribi za rękę i
zorientował się, że rozciągała się na ładnych dziesięć stóp.
—
Co jest?- zdziwił się, a tu już w jego kierunku przyciągała się
Aldaraia z wydłużoną drugą pięścią zbliżającą się z
niezwykłą prędkością. Nie zdążył się zasłonić, w ostatniej
chwili uratował swój nos przed złamaniem wyprowadzając cios głową
w pięść magiczki. Siła uderzenia nieomal rozbiła mu czaszkę.
Poczuł w ustach metaliczny smak krwi a w głowie miał kocioł.
Więc
to jej magia!-stwierdził.- Dzięki niej potrafi rozciągać swoje
kończyny, co zwiększa ciężar ciosu. W dodatku w jakiś sposób
jest odporna na ataki elektryczne. Niesłychane! Wygląda na to, że
istnieje materiał, który nie przewodzi prądu! W ten sposób chroni
się przed wzmocnionymi ciosami. Ale musi mieć jakiś słaby punkt!-
i wtedy przyszło mu na myśl rozwiązanie.
W jednej chwili
skupił pioruny wokół stóp i uniknął kolejnego ataku. Znalazłszy
się za maghribi uderzył ją w tył głowy otwartą dłonią. Runęła
jak długa tracąc przytomność. Ciężko dysząc mag zastanawiał
się nad dalszym posunięciem.
Czy
w tym stanie dam radę walczyć z kimkolwiek? Będzie kiepsko jeśli
sułtan ma na swoich usługach równie potężnych magów jak ona.
Cóż, trzeba będzie wejść do pałacu sposobem.
I
tak myśląc powłóczył się w kierunku Pałacu Sułtana,
wstrzymując odruch wymiotny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz