niedziela, 3 listopada 2013

Historia Birkarta cz.IV

Sulejman IV spokojnie spał w swoim łożu razem z czterema nałożnicami. Potężnie zachrapał a ślina z jego ust spłynęła na pierś najmłodszej z nich, wręcz dziecka. Przekręciła się na bok z westchnięciem. Wtem z hukiem otwarły się drzwi do komnaty.
— Najłaskawszy panie!- krzyknął generał Salim, który wszedł do pomieszczenia razem z czterema pałacowymi gwardzistami i Ahmedem dowódcą gwardii.
Sułtan obudził się gwałtownie razem ze swoimi towarzyszkami, które zobaczywszy mężczyzn ze wstydem zakryły swoje ciała.
— Co jest kurwa?- wrzasnął sułtan.
— Musimy cię zabrać w bezpieczne miejsce- odpowiedział Ahmed- Tu nie jesteś bezpieczny, z tego co mi mówił generał Salim i maghribi - dowódca wziął nagiego sułtana pod ramię i pomógł mu zejść z łóżka.
— Co się stało?- zapytał z przerażeniem w głosie władca Amisztraju.
— Mamy problem z nim- odparł generał wyraźnie akcentując ostatnie słowo- Może tu być w każdej chwili. Raczej nie spodobało mu się wysłanie skrytobójcy.
Sułtan momentalnie oprzytomniał. Naciągnął na siebie koszulę nocną i pozwolił się odeskortować.
— Jak bardzo jest źle?
— Mamy zniszczenie dachu burdelu z wykorzystaniem zaklęć twórcy. I wykorzystanie nieznanego rodzaju zaklęcia, które zbudziło wszystkich magów w stolicy. Większość z niezrzeszonych magów już tam zmierza albo jest na miejscu.
— Dobrze, dobrze. Zmobilizuj wojsko i straże do schwytania przestępcy. Chcę go mieć żywego! Wyznacz nagrodę za doprowadzenie tego, jak mu tam, przed oblicze władz. Miejsce na dworze czy coś takiego. Nie chcę by magowie zabrali go do swoich eksperymentów! Zrozumiano?- groźnie łypnął spode łba na generała Salima.
— Tak jest najłaskawszy panie, już się tym zajmuję. Pilnuj go!- rozkazał Ahmedowi i odszedł w drugą stronę.
Aldaraia nigdy nie widziała czegoś takiego. Zbudził ją huk gromu, słyszalny chyba w każdym zakątku Pustyni Dinar. Z okna swojej siedziby we wschodnim minarecie Pałacu Sułtana zobaczyła słup niebieskiego światła wzbijający się ku niebu. W dodatku z Dzielnicy Czerwonych Latarni. Natychmiast udała się w tym kierunku. Korzystając z czarnoksięskiej sztuki przyzwała z tatuażu na lewej dłoni latający dywan. Wsiadła nań i poleciała w kierunku miejsca anomalii. Wtem poczuła niewiarygodne skondensowanie magicznej energii i nagłe jej uwolnienie omalże nie pozbawiło magiczki przytomności. Latający dywan zawadził o dach jednej z rezydencji kupieckich. Na swoje szczęście Aldaraia zdążyła się skupić i uniknęła zderzenia z murem. Wzniosła się wyżej, pełna strachu przed tym co zastanie, a zarazem ciekawości. Nie słyszała o nikim kto dysponowałby podobnym zaklęciem, zdolnym wręcz zachwiać równowagą magii w świecie. Najwidoczniej Birkart, ten prosty podróżnik magister z Uczelni Arianum, był potwornie utalentowanym magiem.
Tak jak maghribi podejrzewała na miejscu zastała spory tłumek gapiów. Jednak była zadowolna, że dotarła tam jako pierwsza wśród magów. Zgrabnie wylądowała na dachu zamtuza "Pustynne Igraszki". Przesłuchiwanie dziwek i kurwiarzy nie należało do jej obowiązków, pozostawiła to profesjonalistom.
— Fascynujące- pomyślała na głos. Wzięła głęboki oddech. Od razu zauważyła zmianę w istocie magii jaka otaczała miejsce zbrodni. Powstał w niej pusty kanał zwężający się ku miejscu o pięć stóp oddalonemu od krawędzi budynku. Ale w powietrzu unosiła się też inna woń. Delikatny, gorzki zapach. Aldaraia odruchowo przywołała magię i ochroniła swoje płuca.
Trucizna! I to nie taka jakiej używają imperialni skrytobójcy!-stwierdziła.-Żaden z licencjonowanych przez Imperium Amisztraju zabójców nie wykorzystywał trujących gazów, czy też oparów. A ten zabójca wykorzystał specjalną mieszankę, ledwie wyczuwalną. Pewnie w formie perfum.- w głowie magiczki zaczął się rodzić obraz sytuacji. Podeszła do dziury w kształcie koła. Zajrzała na dół. Tak jak się spodziewała było tam łoże.
— Nasz złodziej postanowił się zabawić, ale ktoś próbował się zabawić nim- rzuciła.- Hm. Więc o Pucharze wie trzecia strona. W dodatku możemy mieć szpiega wśród swoich- perspektywa zdania raportu Sułtanowi nie cieszyła magiczki.
— Sułtan!- krzyknęła i natychmiast wskoczyła na magiczny dywan.

Birkart przemykał się po dachach Amisztaru niczym kot. Lub złodziej. Skakał z jednego budynku na drugi starając się robić jak najmniej hałasu. Było to trudne przy jego gabarytach, ale większość mieszkańców albo spała snem sprawiedliwych, a co bardziej ciekawscy wychodzili na ulicę i zmierzali w kierunku Dzielnicy Czerwonych Latarni by zobaczyć co się stało. Tak jak się spodziewał.
Piekielnie ciekawi mnie- pomyślał Birkart.- dlaczego Imperium Amisztraju chciało jego śmierci. Chyba naprawdę sądzą, że jest w posiadaniu tego magicznego przedmiotu cokolwiek by to nie było. Czy to Sułtan wynajął Elissę, by mnie zabiła, a może po prostu postanowiła pozbyć się świadka jej dawnej zbrodni? Istniała jeszcze jedna możliwość, która wcale a wcale go nie cieszyła. Nie tylko Sułtan chce położyć łapska na artefakcie. A zainteresowane strony uważają, że Birkart go ma. Niezła chujnia.


Saraphine z trudem doczołgała się do skrytki. Z ledwością utrzymywała przytomność. Wymacała w zawiniątku szklaną buteleczkę. Zębami ją odkorkowała i zaczęła pić. W połowie zawartości oderwała ją od ust. Czuła jak w jej ciele zaczynają się procesy regeneracyjne. Położyła się na plecach i wylała resztę eliksiru na ranę. Oddychała coraz spokojniej. Zasnęła na chwilę. Obudził ją dotyk pomarszczonej, starczej ręki na jej piersi. Jej ciało poddało się rozkosznemu pląsowi śmierci. Zacisnęła ręce na przegubie ręki, wykręciła ją i złamała w łokciu. Z gardła niedoszłego gwałciciela wydarł się krzyk, który po uderzeniu w grdykę przeszedł w charkot. W gniewie asasynka zdzieliłą starca kolanem w twarz. Gdy ten upadł podniosła go i skręciła mu kark. Uśmiechnęła się.
Odzyskała utracony kawałek ciała i nie czuła zmęczenia. Wyciagnęła z pobliskiej skrytki szary kostium i przywdziała go. W odpowiednie miejsca pochowała sztylety, noże, zatrute igły i shurikeny. U pasa przymocowała linkę z hakiem oraz dwie fiolki czerwoną i fioletową. Na plecy zarzuciła szamszir. Poprawiła włosy. Wiedziała, że Birkart jest niezwykłym magiem, ale zaskoczył ją fakt, iż w łóżku zdołał dorównać swojej legendzie. Teraz znała jego możliwości. Nie mogła zawieść. Bractwo zwycięży!

Głęboko w podziemiach Pałacu Sułtana istniało miejsce znane tylko wtajemniczonym. Żeby do niego dotrzeć należało przejść przez labirynt korytarzy pełen pułapek. Bezpieczne dotarcie do komnaty na końcu labiryntu gwarantowała tylko i jedynie obecność Sułtana, gdyż pułapki dezaktywowała krew władcy Amisztraju. Sulejman IV siedział na fotelu. Razem z nim w komnacie przebywał Ahmed dowódca pałacowej gwardii, uzbrojony w piękną szablę z pozłacanym ostrzem.
— Najłaskawszy panie możesz mi wyjaśnić naturę zagrożenia?- zapytał- Chcę wiedzieć jakie rozkazy wydać swoim ludziom.
— Dowództwo nad twoimi ludźmi w tej chwili przejął generał Salim- odpowiedział sułtan- Mamy tu stan wyjątkowy! Nie jesteś tu od myślenia! Z łaski swojej mógłbyś mi nalać wina!-rozkazał.
Nie jestem podczaszym, żeby podawać ci wino!- pomyślał Ahmed. Skąd w ogóle wzięła się ta komnata? Pełno w niej prowiantu i napitków różnego rodzaju. I co u diabła się dzieje?- zastanawiał się jednocześnie z ociaganiem spełniając zachciankę władcy.
— No tak lepiej- stwierdził Sulejman IV opróżniwszy kielich. Otarł usta ręką.
— Dlaczego nie ma z nami twojej małżonki i córki, najłaskawszy panie?- dopytywał się dowódca.
— Bo, do kurwy nędzy, zagrożone jest moje życie, baranie jeden! One nie mają znaczenia, to tylko kobiety.
— Ale...- zaczął, lecz surowe spojrzenie władcy nie pozwoliło mu skończyć.
Wtedy w ciasnej kryjówce rozświetlanej tylko kilkoma magicznym lampami rozległ się dźwięk przypominający skrzek zarzynanej jaszczurki. Sułtan aż podskoczył. Szybko jednak sobie przypomniał co oznacza ten dźwięk. Wyciągnął swą krótką rękę w kierunku stoliczka i przeklął paskudnie kiedy stracił równowagę i wywalił się jak długi. Z kuli, która jeszcze chwilę temu była przezroczysta wystrzeliła feeria barw. Zawisła nad stołem i przybrałą postać generała Salima.
— Ekhem- odchrząknął generał patrząc jak w dwuznacznej sytuacji dowódca gwardii pomagał wstać sułtanowi.
— Jakie wieści?- zapytał Sulejman otrzepując się z kurzu.
— Maghribi Aldaraia ruszyła w pościg za Birkartem- rozpoczął raport Salim- Podejrzewa, że zmierza w kierunku Pałacu. Może być tu lada chwila.
— Straż jest gotowa?
— Na tyle na ile można być gotowym w takiej sytuacji. Maghribi Aldaraia twierdzi, iż zostało użyte zaklęcie o niewyobrażalnej sile i jeśli Birkart jest w stanie rzucić jeszcze parę takich to nawet wszyscy magowie Imperium razem wzięci nie będą w stanie go powstrzymać.
— Znaczy się, że skurwiel jednak ma puchar.
— Tak na to wygląda. I jest jeszcze jedna rzecz. Maghribi jest przekonana, że ktoś próbował zabić go przed nami, ktoś kto wie o pucharze. Ktoś z wewnątrz.
— Ożeż ty kurwa jebana!- zaklął sułtan, aż Ahmedowi ze wstydu poczerwieniały uszy.- Znaczy się, że któryś z pośredników mógł...- nie dokończył zdania, gdyż magiczna projekcja generał spojrzała się w inną stronę na któregoś z żołnierzy.
— Aldaraia nawiązała walkę- rzucił Salim i przerwał komunikację.
Sułtan zwalił się na tron z hukiem i potwornym bólem w klatce piersiowej.


Maziowata macka złapała Birkarta za stopę, gdy skakał z dachu rezydencji należącej do znacznej persony z szeregów Tysiąca Słońc. Mag poleciał na ziemię. Zdążył odbić się rękami od trawnika i wylądować na nogach. Nadał piorunowi w swojej dłoni kształt szabli i ciął mackę. Ta rozchlapała się i wsiąknęła w trawnik. Na wszelki wypadek przywołał błyskawice do stopy i pozwolił im rozejść się po miejscu za które został schwycony.
— Zauważyłeś?- spytała go kobieta dumnie stojąca na unoszącym się w powietrzu dywanie.
Coś nie mam dziś szczęścia do kobiet- pomyślał.- im ładniejsza, tym większe kłopoty. Birkart rzucił w jej kierunku ostrzem z błyskawic. To wbiło się w barierę, którą zdążyła postawić wokół siebie i dywanu i eksplodowało feerią trzasków niszcząc osłonę. Magiczka zasłoniła się dywanem przed kolejnym atakiem. Uratowała swoje życie, gdyż juz leciały w jej kierunku ptaki stworzone z grzmotów. Znalazłszy się na ziemi Aldaraia przywołała magię do rąk, korpusu i twarzy na chwilę nim Birkart uderzył w nią pięścią z piorunów. Ładunek rozszedł się po chronionym brzuchu maghribi, ale fizyczna siła ciosu odrzuciła ją o parę stóp.
Takiego obrotu sytuacji Birkart się nie spodziewał. Co prawda w ciemności ciężko było rozróżnić rysy twarzy czy kolor skóry, ale sądząc z akcentu jego przeciwniczka była rodowitą Amisztrajką, a tylko barbarzyńcy byli uodpornieni na magię. Coś jest nie tak- pomyślał- najpierw chroniła się przed moimi atakami, czyli dopiero potem znalazła sposób by się uodpornić. Ale jaki?- zadawał sobie to pytanie zdecydowanie za długo, gdyż skromna pięść z niewiarygodną siłą uderzyła go w korpus ignorując chroniącą go szatę z błyskawic. Nawet waga Birkart nie uchroniła go przed upadkiem. Z łoskotem zwalił się na ziemię. Podniósł głowę i zerknął w kierunku magiczki. Ta stała w jednym miejscu, tam gdzie odrzucił ją jego cios. Z trudem dźwignął się na nogi cudem omijając kolejne uderzenia. Chwycił maghribi za rękę i zorientował się, że rozciągała się na ładnych dziesięć stóp.
— Co jest?- zdziwił się, a tu już w jego kierunku przyciągała się Aldaraia z wydłużoną drugą pięścią zbliżającą się z niezwykłą prędkością. Nie zdążył się zasłonić, w ostatniej chwili uratował swój nos przed złamaniem wyprowadzając cios głową w pięść magiczki. Siła uderzenia nieomal rozbiła mu czaszkę. Poczuł w ustach metaliczny smak krwi a w głowie miał kocioł.
Więc to jej magia!-stwierdził.- Dzięki niej potrafi rozciągać swoje kończyny, co zwiększa ciężar ciosu. W dodatku w jakiś sposób jest odporna na ataki elektryczne. Niesłychane! Wygląda na to, że istnieje materiał, który nie przewodzi prądu! W ten sposób chroni się przed wzmocnionymi ciosami. Ale musi mieć jakiś słaby punkt!- i wtedy przyszło mu na myśl rozwiązanie.
W jednej chwili skupił pioruny wokół stóp i uniknął kolejnego ataku. Znalazłszy się za maghribi uderzył ją w tył głowy otwartą dłonią. Runęła jak długa tracąc przytomność. Ciężko dysząc mag zastanawiał się nad dalszym posunięciem.
Czy w tym stanie dam radę walczyć z kimkolwiek? Będzie kiepsko jeśli sułtan ma na swoich usługach równie potężnych magów jak ona. Cóż, trzeba będzie wejść do pałacu sposobem.
I tak myśląc powłóczył się w kierunku Pałacu Sułtana, wstrzymując odruch wymiotny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz